Wieczorem kręcę się w łóżku w nieskończoność, biorę proszek nasenny, po jakiejś chwili zasypiam... rano budzę się z jakimś irracjonalnym niepokojem, serce wali jak młot, w gardle stoi gula, potem do mnie coś dociera. Show must go on... Nie lubię zmian! Nienawidzę! Straciłam pracę. Podobno kryzys.... A po środku dziś śniła mi się Pani, tak spokojnie, tak miło, tak jasno, z uśmiechem... Dziękuję
Tak sobie myślę, że bardzo się za Panią stęskniłam, ale teraz będę miała dużo czasu na te moje "tęsknoty"...
Pozdrawiam
olga