Dopiero się jarmark zaczął, a już przygotowujemy zakończenie. Czas pędzi, że ciężko nadążyć. Na szczęście stroje historyczne już są, scenariusz też, choć ciągle dochodzą nowe pozycje, coś ulepszamy, coś usuwamy. Znów strach co będzie z pogodą, bo przecież wszystko na ulicach Starego Miasta. 12 raz organizujemy jarmark, otwarcie i zakończenie zawsze niesie ze sobą wiele emocji i nerwów. Czasem wszystko idzie wspaniale, a czasem... np. otwarcie w deszczu, pokaz ogniomistrzów nie wypala a ma być główną atrakcją, ruchoma scena na platformie kompletnie tonie w strugach deszczu, muzycy pod plandekami nie mogą grać, goście nie dojeżdżają, potem zakończenie też deszcz, goście chyba nie chcieli dojechać, ludzi brak. Jedyne co dobrego można było z tego stanu rzeczy wyciągnąć to wnioski. A po wszystkim tj. po trzech godzinach po oficjalnym zakończeniu wychodzi słońce, suszy scenę, platformę i pozwala na rozpoczęcie wielkiego sprzątania miasta.
A w teatrze, jak premiera - zenit emocji, a jak to jest kiedy to kolejny, dziesiąty, setny raz tego samego spektaklu, tej samej roli? Czy można poczuć się pewnie, wychodząc do publiczności, rozpoczynając grę? Czy może coś jeszcze zaskoczyć prócz złośliwości rzeczy martwych?
W Pani zawodzie dopiero trzeba mieć nerwy ze stali, zwłaszcza grając w teatrze, bez powtórek, poprawek, jak tu Pani nie podziwiać.
Serdeczności z burzowego Gdańska
Magda