Bardzo mnie pani ubawila, pani Krysiu :-))).
Mieszkam poza Polska, kilka pierwszych lat bardzo tesknilam za zywym jezykiem polskim, wybralismy sie wiec z mezem do Polski, mniej wiecej po 5 latach. Czytalam w Internecie jak to Polska zmienila sie, wszystko zupelnie inaczej, etc. W drodze do Warszawy zatrzymalismy sie w Londynie, zeby co nieco poogladac. W jednym z malych przytulnych muzeow napotkalismy pierwszego rodaka z "nowej Polski" i od razu poczulam ze zupelnie nie ma czego zalowac: to ze byl rodakiem bylo slychac w calym muzeum, jako jedyny ze zwiedzajacych rozmawial przez telefon komorkowy, na dodatek tak glosno ze byl doskonale slyszany na naszym pietrze i na okolicznych tez. Jezykowi jakiego uzywal bylo daleko do jezyka polskiego za jakim tesknilam, ogladalam z otwarta buzia ten okaz "europejskiego Polaka".
Potem wiele razy natykalam sie na ten gatunek "polskiego turysty europejskiego", ale ten pierwszy na dlugo zostanie w mojej pamieci.