Witam ponownie!
Jechałem dzis smochodem, do Teatru, czyli do zamku. Była piękna pogoda. Słońce, wstawało, przebijając się przez góry i drzewa. I nagle otworzył mi się w pamieci jeden list do Pani, jaki niedawno przeczytałem. Ktoś pisze, że staje się Pani politykiem w swych wypowiedziach, że za wszelką cenę promuje Pani siebie i swój teatr. Pomyślałem:
Najgorzej jest wtedy, gdy na pewne tematy , w sposób autorytatywny wypowiadają się ludzie, nie majacy pojecia w jakiej sprawie zabierają głos.
Tylko osoba, której przyszło stworzyć coś tak złożonego jak Teatr, wie jaka to odpowiedzialność. Odpowiedzialność za realizację własnej wizji tego teatru, odpowiedzialność za ludzi, których powołuje sie tam na konkretne stanowiska.
Normalnym jest bowiem to, że osoby, które przychodzą pracować w takim teatrze obdarzają jego twórcę, jego szefa zaufaniem. Zaufaniem co do spraw artystycznych i finansowych.
To ogromna presja. ¦wiadomość tego, że nie można zawieść ludzi, którzy zechcieli ze mną pracować. Muszą zarabiać i muszą się spełniać artystycznie - to im sie zwyczjnie należy.
Dlatego musi się robić wszystko, aby tego zaufania nie zawieść. Wtedy nieuniknionymi stają się pewne działania. Często dalekie od wizerunku aktora, czy reżysera, a rzeczywiście podobne do działań, zachowań polityków. To nieustanna walka o coś co innym jest dane na tacy.
Znam niestety, to uczucie, gdy aktorzy pytają " kiedy zaczniemy zarabiać? ile zagramy w tym miesiacu?" a ja mogę odpowiedzieć tylko "Nie wiem".
Bo rzeczywiscie nie wiem. Bo to zalezy od skuteczności agencji imresaryjnych, od tego ile przez region przekatula się teatrzyków profilaktycznych, chałturników i ilu ludzi zostało w tym miesiacu zwolnionych z pracy na danym terenie.
Dlatego, jeśli tylko mogę zrobić coś w kierunku tego, aby pozyskać jakąś formę zabezpieczenia finansowego dla moich ludzi, będę to robił, grając nawet , jesli trzeba będzie, rolę polityka.
I nie dziwie się, że czasem i Pani być może to czyni.
Pozdrawiam
Robert Delegiewicz