Ogladalam ostatnio jakis lzawy film - on i ona,ta trzecia i tak dalej...nic takiego w zasadzie, myslimy sobie faceci to sa bez serca,kobiety sa latwe i tyle. Az tu nagle przydaza mi sie dokladnie taka sama sytuacja w domu...nagle slysze,ze on nie jest szczesliwy,ze sie czuje zagubiony i musi pobyc sam...i nagle zostaje zupelnie sama(dziwne ubylo tylko jednej osoby ,wiec skad ta pustka?) i musze zrozumiec to,ze on tez ma prawo do decyzji jak zyc...tylko co ze mna,naszym domem,tymi wszystkimi rzeczami,kiedys tak drogimi,teraz zupelnie bez znaczenia i dzieckiem,ktorego ojciec nie czuje sie zeby byc tata,bo skoro nie umie byc dobrym mezem ,nie bedzie tez dobrym ojce(jego slowa).
Ja sie szykuje do porodu,on zmienia swoje zycie na bardziej urozmaicone...czasem myslimy,ze kogos znamy,ze wiemy czego po tym czlowieku oczekiwac...i potem BUM, okazuje sie ,ze zycie jest lepsze w pewnym sensie od tego filmu,bo nie wiadomo jak sie skonczy,tylko chyba jednak bym wolala happy end.
p.s. Pani Krysiu nie sadzi Pani,ze czasem trzeba pozwolic sobie na wariactwo,tylko po to zeby nie zwariowac??? Ogladam Kochankow Mojej Mamy-moj ulubiony film
Pozdrawiam