Droga Pani Krystyno...
...nie udało się, straciłam to dziecko, a tego się zupełnie nie spodziewałam. Nie byłam na to gotowa. Dopiero, co "posklejałam" się po śmierci jedynego brata i teraz to. Teraz ma podwójne cierpienie, bo się okazało, że straciłam je przez zawód, który wykonuję - ironia losu - ratuję, na co dzień ludzi, a ani brata, ani dziecka nie potrafiłam uratować. Teraz "rozbiłam się na drobne". Na razie chodzę i zbieram jakiekolwiek radości, co mi zostały i próbuje budować na nowo.
Tylko tamtym razem pomogła mi się przygotować na śmierć Pani "Mała S", a teraz niestety nie miałam się czego chwycić. Jakoś to jednak minie, tylko "dajmy czasowi czas....". Pozdrawiam Panią serdecznie.