Ja tez byłam w niedzielę we Wrocławiu...ja tez słyszałam śmiechy...mało tego-czasem też się zaśmiałam...Ale to wcale nie znaczy ,że nie zrozumiałam sztuki.ze nie umiałam jej odczuć! Teraz z pewnością rozpętam burzę! Kochani-uwielbiam Krystynę Jandę,uwielbiam Jej grę i to,że parę razy się zaśmiałam nie oznacza wcale,że jestem kulturowym nieudacznikiem! Po prostu K.J jest tak genialna,że grała to w tak wyrazisty sposób,że nie można bylo czasem uniknąć uśmiechu. Co w żaden sposób nie umniejszało całego dramatyzmu sztuki! Faktem jest,że na końcu brakło mi chwili ciszy,że te brawa odrazu- były stanowczo za wcześnie...Ale,cóż...Wyszłam z Impartu (gdzie zresztą byłam z całą rodziną-moja młodzież też bardzo ceni Krystynę Jandę i chętnie ze mną jeździ na przedstawienia) bardzo poruszona,doładowałam swoje akumulatory na dłuższy czas,do nastepnego razu... I zawsze,jak tylko bedę miała okazję-to będę oglądać Krystynę Jandę.
Pozdrawiam K.J i wszystkich