Pani Krystyno!
Uważam Panią za autorytet jako żonę (i nie tylko), dlatego chciałabym prosić Panią o radę w bardzo ważnej dla mnie sprawie. W sprawie priorytetowej.
Od roku jestem z wyjątkowym człowiekiem. Razem dzielimy radości i smutki. Chciałabym założyć z Nim w przyszłości rodzinę. Problem w tym, że od bardzo długiego czasu trwają między nami kłótnie. I to, niestety zaczynane przeze mnie. (Mam popędliwy charakter i jestem bardzo zazdrosna... pracuję nad tym ale nie zawsze udaje mi się opanować emocje). On jest w technikum (mały poślizg - ma 20 lat), mieszka jeszcze w domu rodzinnym, z którego kilka lat temu wyprowadził się jego ojciec.
I właśnie dlatego często zarzewiem naszych konfliktów (czyli moich pretensji) jest jego rodzina, a ściślej - matka i starsza siostra. Denerwuje mnie, że jego najbliższe otoczenie zapełniają (oprócz mnie) - kobiety, które "mają dużo do powiedzenia". O wiele bardziej wolałabym widzieć go w gronie mężczyzn... Przeraża mnie myśl (która czasem mnie nawiedza), że on jest "emocjonalnie uzależniony od matki". Szczerze powiem, że nienawidzę tej kobiety (wiem... to okropne... wcale tego nie chcę, ale nie mogę sobie z tym poradzić...) głównie za to, że zagraża mojej pozycji "najważniejszej"... (Moja mama tłumaczy mi, że nie mogę rywalizować z jego matką... irytuje mnie to, bo mam ciągłe odczucie, że to właśnie ona ze mną próbuje rywalizować).
Z niechęcią myślę o rozstaniu... A ściślej nie wiem jak mogłabym bez Niego żyć... tylko jak poradzić sobie z kłopotliwą i niechcianą "otoczką" (albo chociaż z niechęcią do niej).
Bardzo proszę o szczerość i obiektywizm! Nawet, jeśli potępia Pani moje zachowanie!
-Agnieszka-