Witam Pani Krystyno,
Ostatnie pokrzykiwania przedstawicieli obecnej władzy zmusiły mnie do paru refleksji. Krzyk ma przestraszyć, niestety wywołuje w tych okrzyczanych wiele, ale z pewnością nie strach.Krzyk jest również sygnałem niemocy krzyczącego- nie znajduję innej metody, więc krzyczę.
Pani premier krzyczy z trybuny sejmowej, pan prezydent na uroczystościach smoleńskich. Pomijam treść tych wystąpień, bo cel ich jest ten sam – wywyższyć jednych, poniżyć drugich. Żadnych konstruktywnych treści.
Myślę, że ci ludzie są już w tej chwili świadomi tego, że ich wiarygodność spada z dnia na dzień. Początkiem tego spadku był wypadek pani premier, który jak sądzę, nie zostanie wyjaśniony do kolejnych wyborów. A wystarczyło wyjść i powiedzieć jak było naprawdę. Myślę, że notowania obozu rządzących szybko by wzrosły. Zwykły, ludzki, szczery odruch zawsze jest w cenie. Potem wydarzenia potoczyły się lawinowo, każde następne, jeszcze mniej szczere od poprzedniego.
Przysłuchałam się wczoraj wykrzyczanemu przemówieniu prezydenta. Ostatni rok odsunięcia od łask zrobił swoje. Dokładnie pamiętam obrażoną minę prezesa rok temu po słowach o przebaczeniu. Wczoraj było już tak jak trzeba, pan prezydent doczekał się nawet podziękowań prezesa, który z kolei nawoływał do jedności narodu. Zastanawiam się tylko, jakiego narodu, polskiego? I kto z kim miałby się jednać, lepsza część z gorszą, czy odwrotnie..?
Przyglądam się twarzom, są takie dziwnie nieładne. I nie myślę o urodzie, bo to rzecz względna. Myślę o tym, co tym ludziom w duszy gra, bo przecież twarz, to zwierciadło duszy.
Pani Krystyno, mam takie życzenie świąteczne, żeby nareszcie znaleźli się ludzie dobrej woli, którym Polska i jej mieszkańcy będą prawdziwie na sercu leżeć. Bez zawiści, zemsty, nienawiści, ponad podziałami i bez uprzedzeń. Czy to jest tak wiele?
I na miłość Boską, niech staną te pomniki, to już najwyższy czas.
Pozdrawiam serdecznie i życzę spokojnych Świąt Wielkanocnych, Anita.