Dzień dobry
Odkąd pamiętam Pani filmy, książki, felietony, spektakle... towarzyszą mi, poruszają mnie, są ważną częścią mojej wrażliwości.
I mój mąż - odkąd powstała między nami więź - wie o tym doskonale.
Kiedy był młodym studentem (internet wtedy dopiero raczkował) wzruszył mnie do łez wręczając mi "Moją drogą B." z dedykacją od Pani.
Ilekroć chce mi zrobić przyjemność, dostaję Pani książkę, albo zabiera mnie na spektakl do Pani teatrów.
Kiedy 15 lat temu urodził się nasz syn, poniformował o tym Panią tutaj na forum
w 2007 roku kończyłam 30 lat. Oczywiście prezentem był spektakl. Jadąc na Shirley cieszyłam się bardzo - jak zawsze, kiedy mogłam byś w Pani teatrze. Ale to spotkanie było wyjątkowe. Czułość, z jaką opowiada Pani o kobietach w swoich przedstawieniach i felietonach, porusza mnie bardzo. Jednak to, co robi Pani z sercem i myślami kobiet podczas Shirley, jest nie do opisania. Od 10 lat, tysiące razy podczas rozmów z różnymi kobietami, przebiega przez moją głowę myśl: "Powinnaś obejrzeć Shirley". Marzyłam, aby móc wynająć autokar i zabrać nim na Shirley moje przyjaciółki, koleżanki, sąsiadki.
W tym roku skończyłam lat 40. Mój kochany mąż postanowił spełnić chociaż w części moje marzenie. Podarował mi zestaw biletów, abym mogła zaprosić na Shirley koleżanki.
Pani Krystyno, przyjechałyśmy do Pani w ostatni wtorek. Spóźniłyśmy się. Na szczęście moje koleżanki mogły wejść na spektakl. Ja zostałam za drzwiami, jednak przemili pracownicy Pani teatru zaprosili mnie do sali prób, abym mogła obejrzeć pierwszą część z nagrania. To był piękny dzień. Każda z moich koleżanek jest w innej sytuacji życiowej i każda usłyszała od Shirley coś dla siebie. Powrót do domu (do Łodzi) był pełen emocji, wzruszeń, opowieści...
Bardzo Pani dziękuję
Pozdrawiam serdecznie
Agnieszka Gryszkalis