Pani Krystyno,
czy Pani się uśmiecha czytając, co my wszyscy tu wypisujemy, te zachwyty, wrażenia spisywane na gorąco i wyznania miłosne, czasem trochę zagmatwane? Kiedy wznosimy peany na Pani cześć? Ale jak to zrobić ładnie w towarzystwie tylu emocji? No nie da się, nie da się inaczej! Chciałam podziękować Pani (pewnie nieporadnie, ale jak najserdeczniej!) za wczorajszą Callas w Teatrze Wielkim. Byłam pewna, że sztuka mnie zachwyci, nie wiedziałam tylko, że aż tak, nie przypuszczałam, że potem ledwo zejdę ze schodów. Trzęsłam się jak głupia. Nogi z galarety. Mało powietrza. Dawno nie było mi tak pięknie. Dobrze wiedzieć, że zdolna jestem do takich reakcji!
Nie lubię końca spektaklu, momentu, gdy gasną światła, bo przecież chciałoby się tam zostać na zawsze (albo chociaż jeszcze chwilę!), ale brawa znów są moje ulubione, ta rosnąca burza oklasków, kilkuminutowe owacje na stojąco, widok ludzi tak samo oszołomionych teatrem, starszych czy młodszych, nieważne! Proszę pozdrowić resztę ekipy. Widać było, że jest Pani z nich dumna!
A dziś chciałam zrobić zakupy, wracając z zajęć, ale gdzieś po drodze zaczęłam znów myśleć o tym pięknym wieczorze, postaciach, interpretacjach i wzruszeniach, dałam się ponieść tym rozmyślaniom tak bardzo, że ocknęłam się dopiero pod domem. Oczywiście z pustą torbą. Ech, przyziemne sprawy!
Wybierajmy sztukę. To potrzebne.
Dziękuję raz jeszcze! Miłego dnia,
Ania