Dzień dobry Pani Krystyno, byłam wczoraj po raz drugi na "Danucie W." Nie chodzę drugi raz na ten sam spektakl, bo zwyczajnie nie mam czasu. Ale tym razem zrobiłam wyjątek, bo chciałam zabrać ze sobą swoją serdeczną przyjaciółkę, która czasu ma pewnie jeszcze mniej niż ja. I dobrze się stało, obie byłyśmy zadowolone.
Tym razem oglądałam sztukę bez emocji, które za pierwszym razem były wielkie, i muszę przyznać, że to kawał naszej historii opowiedzianej prostym językiem zwykłego człowieka. Na dodatek człowieka, który właściwie wbrew swojej woli został uwikłany w tak wielkie wydarzenia. Nie wiem, czy się powtarzam, ale tak samo jak za pierwszym razem słowa "... jako matka się nie sprawdziłam, jako żona tak ..." zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Trudne, odważne, smutne ...
Ale na smutno dzisiaj nie będzie. Bo to, co Pani "naplotła" na temat kobiety i mężczyzny bardzo mi się spodobało. "Kobieta przyszłością człowieka"- no, to zobowiązuje!
W zeszłym roku miałam u siebie chłopczyka. Odebrałam go ze szpitala, kiedy miał 11 dni. Był tak chudy, że pediatra się przeraziła.
- Trzeba zrobić z niego człowieka!
No to zabrałam się dzielnie do pracy. Po dwóch miesiącach wyglądał jak pączek w maśle i uśmiechał się do nas beztrosko, kiedy obydwie z pediatrą pochylałyśmy się nad nim z zachwytem.
- No teraz wygląda jak człowiek!
Człowiek rósł jak na drożdżach, a ja tylko zamieniałam mniejsze ubranka na większe. Któregoś razu wyjęłam przepiękne śpioszki z różowym serduszkiem na przodzie. Uwielbiałam Manię w to ubierać. Oglądałam śpioszki z rozrzewnieniem wzdychając głęboko. Wtedy wszedł do pokoju mój najmłodszy syn:
- Chyba mu tego nie założysz - powiedział oburzony- nie rób baby z człowieka!
I nie założyłam. W tym momencie byłam przyszłością człowieka, wielka odpowiedzialność.
Tak sobie myślę, że mężczyzna rodzi się człowiekiem, a kobieta całe życie udowadnia, że nim jest. Ale może nam kobietom wychodzi to na dobre..?
W marcu byłam z mężem na "Baba Chanel". W naszym teatrze role kobiece grają mężczyźni. Nawet mi się to spodobało, można było spojrzeć na kobietę przez pryzmat mężczyzny. Ciekawe i zabawne. Zastanawiałam się tylko, czy taka była koncepcja reżysera, czy po prostu zabrakło aktorek w tym wieku. Może Pani coś wie na ten temat Pani Krystyno?
Ten spektakl, to miała być niespodzianka dla mojego męża. Uśmialiśmy się później oboje z wyboru sztuki, bo mąż pracuje z na co dzień z ludźmi starszymi. Stwierdził, że czuł się jak w pracy, tylko było weselej.
Na lipiec mam następną niespodziankę, tym razem "Seks dla opornych", myślę, że to będzie strzał w dziesiątkę.
Pozdrawiam już bardzo wakacyjnie i życzę samych słonecznych dni.
Anita