Pani Krystyno, wczoraj minął rok jak nie ma już z nami Elżbiety Czyżewskiej. Wróciłem do Pani wypowiedzi w Dzienniku o Niej z tamtego smutnego dnia. Wówczas bardzo mnie poruszyła. I dzisiaj to wszystko we mnie odżyło...
Tutaj link: http://www.krystynajanda.pl/dziennik?y=2010&m=6&d=18
We wrześniu ukaże się Jej biografia pióra Izy Komendołowicz, więc z ciekawością jej oczekuję.
Poza tym chciałbym podziękować Pani za "Białą bluzkę" w Królikarni. Wahałem się do ostatniej chwili czy jechać na nią, tym bardziej, że czekały mnie ponad cztery godziny jazdy. Jak dobrze się stało, że się zdecydowałem. To jak Pani zagrała było fenomenalne!!!
Pisała Pani wcześniej, że boi się tej Królikarni. Widać w Pani przypadku strach jest bardzo mobilizujący. Widziałem "Białą bluzkę" jedynie w Och Teatrze i byłem diabelsko ciekawy jak gra ją Pani w miejscu, gdzie widownia jest tylko po jednej stronie. No i zobaczyłem, ale nie przypuszczałbym, że akurat w plenerze - dodatkowa atrakcja. Trochę mięśnie bolały od siedzenia na trawie, ale czego się nie robi dla sztuki. Nie wszyscy chcieli jednak na początku na niej siedzieć i stali, jednocześnie zasłaniając innym, ale tłum tak wrzeszczał i gwizdał, że nie mieli wyjścia jak usiąść lub się wycofać. Na szczęście to wszystko działo się przed spektaklem, choć w trakcie niego małe zamieszanie też było. Jakiś mężczyzna podszedł z boku sceny i również zasłonił wielu osobom. Podniesione głosy się rozległy i nawet jakiś starszy brodacz podszedł do niego i szarpnął go, na co ten drugi zareagował chęcią bójki, no ale na szczęście się uspokoili. Pani akurat wypowiadała te mocne, pełne goryczy zdania przed "Szeregami". W końcu piknik to piknik, więc się siedzi. Dodatkowo wypożyczali koce, tyle że na... dowód, ale większość ludzi z tego skorzystała. Ja również.
Przyciągnęła Pani tłumy (!!!), tym samym publika była rozmaita, nawet taka, która z teatrem raczej nie ma do czynienia. Przede mną na przykład siedziała para dość młodych, ale wykolejonych osób. Nie byli trzeźwi, ani czyści, ale przytuleni do siebie słuchali tego, co Pani mówi z prawdziwym zaciekawieniem. Kobieta żywo reagowała np. kilkakrotnie mówiła o Pani "dobra jest".
Porwała Pani publiczność totalnie! Zagrała Pani z taką siłą, pasją, a jednocześnie widać było, że bawi się Pani tą rolą.
Nie wyobrażam sobie tak operować głosem jak Pani. Gardło by mi chyba wysiadło. Szacunek wielki!
Ludzie będący po raz pierwszy na "Białej bluzce" przed "Orszakami" zazwyczaj myślą, że już jest koniec i zaczynają klaskać. Tutaj zaczęli klaskać i jednocześnie wstali, a jak już wstali to "Orszaków" wysłuchali na stojąco. To jest bardzo śmieszne, co napiszę, ale przy mnie ludzie podczas nich zaczęli lekko tańczyć, mnie samemu noga zaczęła chodzić. Gdyby Pani trochę dłużej pośpiewała to by tam publiczność się pewnie roztańczyła na całego.
Na stronie Gazety znalazłem taki komentarz podsumowujący ten piknik:
"Sporo ludzi przyszło specjalnie na spektakl "Biała bluzka" z Krystyną Jandą. Tłum w pewnym momencie był tak ogromny, że baliśmy się, że park nie zdoła pomieścić wszystkich chętnych. Spektakl zakończył się wielką owacją na stojąco. Seweryn Blumsztajn, redaktor naczelny Gazety Stołecznej, witając publiczność przyznał: - Pani Krystyno! Pani nam podwoiła frekwencję. I zwrócił się do naszej publiczności: -Dziękujemy Wam, że jesteście tak okropnie kulturalni!"
Taki miała Pani widok ze sceny:
I tu owacje dla Pani:
FOT. FILIP KLIMASZEWSKI / AGENCJA GAZETA
Raz jeszcze dziękuję za te biało-bluzkowo-królikarskie emocje.
Swoją drogą Królikarnia to niezwykle urokliwe miejsce z pięknym klasycystycznym pałacem.
Tak bardzo się cieszę, że było mi dane tam być!
Napisała Pani ostatnio, że z nastrojem dużo lepiej i przejaśnia się. Miło to czytać. Oby utrzymał się ten nastrój jak najdłużej!
Pozdrawiam Panią serdecznie,
Dawid