Witam Pani Krystyno,
właśnie wróciłam z Zaświatów (nieźle brzmi, prawda?).
Przedstawienie podobałoby mi się bardzo, gdyby nie jedno małe, a raczej dla mnie duże, "ale" ... Lulu.
Mała, słodka psina, uwięziona prawie godzinę na scenie. W huku, hałasie, błyskających światłach, krzykach, gorącu reflektorów.
Proszę mi uwierzyć, muszę to napisać, bo od momentu wejścia Lulu na scenę, przedstawienie prawie przestało dla mnie istnieć. Na scenie pozostał jedynie zaplątany w szarfę, przestraszony, chcący uciec (bodaj z fotelem) psiak.Błagam Panią! Przecież Pani kocha psy, proszę zrobić coś, żeby ta bidula nie musiała siedzieć na scenie przez cały czas, tym bardziej, że tak naprawdę jest tam mało potrzebna i w dodatku odwraca uwagę ludzi takich, jak ja. Strasznie się z nią męczyłam i wyobraziłam sobie mojego psa w tej sytuacji. Chyba umarłby na serce. Lulu i tak była bardzo dzielna. Boję się tylko pomyśleć, ile jeszcze takich wieczorów ma przed sobą.
Proszę sie na mnie nie gniewać za te słowa, wiem, że nikt nie chciał zrobić Lulu krzywdy, ale proszę pomyśleć nad jakąś zmianą, która ulży jej doli.
Poza tym niezmiennie kocham wszystkie Pani Teatry, a Och najbardziej.
Tym zapewnieniem kończę i serdecznie pozdrawiam obie Panie, a w szczególności Panią Marysię, która doskonale spisała się w roli reżysera.