Dzień Dobry Pani Krysiu,
Zaglądam dziś do Pani z kilkoma tematami...
Po pierwsze bardzo mnie Pani ujęła swoim mądrym wywiadem dla Machiny
/artykuł w poprzednim moim liście/.
Po drugie najserdeczniej GRATULUJĘ wygranej w kolejnych plebiscytach, tym razem:
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POLKA 2009
w kategorii: MEDIA I SHOW-BIZNES
1. Krystyna Janda
Kolejny rok udowadnia, że jak się bardzo chce, to można zrobić wszystko. Otworzyć teatr i go utrzymać, zaskakując coraz to nowymi wyzwaniami. Po każdym spotkaniu z nią chce się góry przenosić. (Katarzyna Kolenda-Zaleska)
http://www.wysokieobcasy.pl
-----------------------------------------------------
Ponadto w:
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Magazyn Ekonomiczny Home&Maket (20 lutego - 20 marca 2010 Nr 2)
50 NAJBARDZIEJ WPŁYWOWYCH KOBIET W POLSCE
38. Krystyna Janda
Znakomita aktorka w czasach popkultury przekształca kina w teatry!
Najpierw stworzyła w Warszawie prywatny Teatr Polonia,
a teraz otworzyła drugą prywatną scenę, Och-Teatr.
O jej wpływach i sukcesie świadczy fakt, że udało się jej zgromadzić pieniądze na tak kosztowną działalność oraz sprawić, by bilety na jej spektakle były stuprocentowo wyprzedane.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Wpływowe kobiety
Mają pieniądze, są sławne, a władza leży w ich rękach. Magazyn Home & Market zrobił listę 50 najbardziej wpływowych kobiet w Polsce.
Trafiły na nią między innymi kobiety biznesu, aktorki i projektantki.
Krystyna Janda, aktorka,
założycielka Teatru Polonia,
prezes Zarządu Fundacji Krystyny Jandy na Rzecz Kultury
http://kobieta.wp.pl/
----------------------------------------------------------------------------
A w prasie jeszcze o Wassie:
----------------------------------------------
Przegląd nr 9 (531) 7 marca 2010
Żelazna Wassa
Gorki niemal całkiem zniknął ze sceny, a szkoda - przedstawienie inauguracyjne Och-teatru dowodzi, że wiele jeszcze w jego twórczości tajemnic i odkryć. "Wassa Żeleznowa" zawsze uchodziła za utwór ukazujący rozkład mieszczańskiej rodziny, a tym samym systemu, a tym samym dowód wprost na konieczność rewolucji. Tymczasem "Wassa" nie przestając być obrazem ery bezwzględnego kapitalizmu, w którym zysk jest bożkiem, a strata pieniędzy duchową katastrofą, jest także opowieścią o walce (za wszelką cenę) w imię dobra rodziny. Taką interpretację narzuca ten spektakl.
Scena należy tu do Krystyny Jandy jako tytułowej Wassy, na której barkach spoczywa odpowiedzialność za los nieodpowiedzialnych bliskich. Jest skupiona, milkliwa, skoncentrowana na mozolnej pracy, tylko w skrajnych wypadkach daje upust emocjom - pracuje (i wyzyskuje) na zimo. Tylko raz jej ukrywane ciepłe uczucia naprawdę wypływają na wierzch, kiedy widzi się i bawi ze swoim ukochanym wnukiem.
Poza tym wiedzie walkę - samotna, okradana, oskarżana o mróz serca i osaczona, ale także bezwzględna dla najbliższych. Obok niej kilka świetnych epizodów - brata, króla życia, którego gra Szymon Kuśmider, i podłego męża, nadętego i pewnego siebie pana życia i śmierci, który może deptać wszystkie zakazy. Ale i pozostali wykonawcy dają ciekawe portrety (Justyna Schneider jako niepełnosprawna Luba i Joanna Kulig jako jej siostra Natalia, alkoholiczka, a także znakomity mim Bartek Ostapczuk w roli Kuglarza). Aktorzy grają pośrodku sali, na długim podeście, podpatrywanym przez widzów z obu stron. To scena bez kulis, bez czwartej ściany, właściwie w ogóle bez ścian. To stwarza szczególny rodzaj umownej przestrzeni - dramat Wassy i jej dalekich bliskich rozgrywa się jak na dłoni, oglądany ze wszystkich stron.
To nie jest przyjemna lekcja kapitalizmu. Zwierzęca chęć posiadania, nieprzebierająca w środkach walka, na której końcu czeka śmierć na posterunku i rabunek. Wbrew pozorom odmłodniał nam Gorki.
Tomasz Miłkowski
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A ode mnie, efekt dzisiejszego spaceru:
A oto okładki, które przykuły moją uwagę:
I napotkałam jeszcze coś, co mnie rozśmieszyło:
Ps. 1. W teatrze pojawiła się "nowa opcja biletowa" (bilety VIP), na niektóre spektakle.
Myślę, że zważywszy choćby na sprzedawanie się biletów na Boską z prędkością światła, a i z Shirley chyba trochę podobnie jest, to może teraz łatwiej będzie widzom dostać się na powyższe spektakle (niektórzy podobno próbują po kilka miesięcy).
Ponadto uważam, że akurat te spektakle są warte takiej ceny (w najlepszych miejscach na widowni). Jowialskiego jeszcze nie znam, w każdym bądź razie obsada obiecująca..
Ogólnie sądzę - i bardzo dobrze, niech Polonia zarabia na swoich wybitnych spektaklach (w końcu to tylko dwa środkowe rzędy).
Osobiście ja i tak zazwyczaj siedzę w strefie tzw. bocznej, ze względu na moją dość znaczną częstotliwość (delikatnie mówiąc ) bywania w Och/Polonii.
We wszystkim Wam zawsze mocno kibicuję, tak jest i tym razem.
A dziś, w dniu 8 marca kłaniam się:
Ps. 2.
------------
Nowy Dziennik - Polish Daily News, wtorek 9 marzec 2010
Boska Janda na Manhattanie
Foto: Sławek Ulrych
Od lewej: Maciej Stuhr, Krystyna Tkacz, Ewa Telega, Wiktor Zborowski, Anna Iberszer i Krystyna Janda
Scena Polska zafundowała nowojorskiej Polonii spektakl znakomity, wręcz... boski! Sztuka "Boska!" (Glorious!) Petera Quiltera stała się światowym przebojem teatralnym.
Trzy spektakle można było obejrzeć w Tribeca Performing Arts Center przy Chambers Street na Manhattanie. Podczas sobotniego i dwóch niedzielnych przedstawień sala była wypełniona i chyba nikt nie był rozczarowany. Sztuka opowiada o tym, że jeśli ktoś czegoś bardzo chce, ma pasję, to jest w stanie sięgać wysoko. Z drugiej strony mówi ona o tym, że istnieje granica między możliwościami a marzeniami i o tym, jak cienka jest granica pomiędzy wielkością a śmiesznością.
Główną bohaterką jest amerykańska śpiewaczka (sopran) Florence Foster Jenkins, znana jako "najgorsza śpiewaczka świata", która – mimo całkowitego braku talentu wokalnego – cieszyła się dużą popularnością, a sale podczas jej koncertów były pełne. Akcja sztuki rozgrywa się w roku 1944 i opowiada o ostatnich miesiącach życia Florence Jenkins. Wieńczy ją recital w Carnegie Hall. Sala była wypełniona po brzegi, był to jej wielki sukces – choć tak naprawdę sukces pozorny. Po raz pierwszy chyba uświadomiła sobie, że widzowie uznają jej śpiew co najmniej za kontrowersyjny. To bolesne doświadczenie sprawiło, że miesiąc później zmarła.
Obsada była znakomita: w roli Jenkins wystąpiła Krystyna Janda, a towarzyszyli jej Wiktor Zborowski, Anna Iberszer, Krystyna Tkacz, Ewa Telega i Maciej Stuhr. Spektakl wyreżyserował Andrzej Domagalik, a scenografię w Nowym Jorku zrealizował Wojciech Grabowy.
"Ona musiała wierzyć w to, że pięknie śpiewa. Śpiew przed publicznością to było spełnienie jej marzeń. Gdyby chodziło tylko o karierę, to nie warto o tym opowiadać. Dlatego nie ukrywam, że właśnie to mnie w tej historii poruszyło" – powiedziała Krystyna Janda o swojej roli. A była w niej znakomita. Janda potrafi świetnie śpiewać, wcielając się więc w rolę tak fałszującej śpiewaczki, pokazała wielki kunszt aktorski.
"Ściągnięcie tych aktorów z tym spektaklem do Nowego Jorku zabrało nam rok negocjacji i trzy miesiące przygotowań do samego przedstawienia – powiedziała "Nowemu Dziennikowi" Hanna Pluciński, szefowa Sceny Polskiej. – Samo ustawienie świateł trwało 6 godzin. Przy realizacji spektaklu w Polsce pracuje 20 osób – tutaj przyjechało 5. To był dla nas najtrudniejszy spektakl ze wszystkich dotychczasowych pod względem technicznym. Ale mamy satysfakcję, że wszystko się udało, a publiczność jest zadowolona. Również aktorzy nie kryli radości z grania w tym miejscu dla takiej publiczności i zapewniają, że jeszcze do nas zajrzą".
Janusz M. Szlechta