Och, jakie poznałam miłe miejsce na Ochocie. OCH ma zupełnie inny, a jednak podobny klimat do Polonii. Jest taki bardziej...monumentalny, przestronny, to oczywiste i bardziej teatralny niż domowy (w Polonii zawsze się czuję jakby grało się u Państwa w domu, w salonie), ale jednak wyczuwa się tę samą dbałość o widza, przychylność i radość z tworzenia tego miejsca i atmosfery.
Świetne oświetlenie i wystrój, sama korzystam z VOXa, wiedzą co dobre.
Jednym słowem - gratuluję. Pani i Pani Córce, całej drużynie.
Kiedy wypisywałam kartkę "dokwiatową", tak trochę zaocznie i na kredyt byłam szczęśliwa z takiej inauguracji mojego warszawskiego turnusu, jak połączenie pierwszej wizyty w OCHu i ‘spotkania’ z Panią.
Teraz mogę już post factum stwierdzić, że...
No właśnie, mogą być dwie wersje tego stwierdzenia. Skrócona i egzaltowana, albo rozwinięta i … równie egzaltowana.
1.
TO BYŁO FENOMENALNE, KAPITALNE!
BYŁA PANI ABSOLUTNIE FANTASTYCZNA!
2.
Tego mi było trzeba. Była Pani jak reaktor jądrowy, aż się dziwię, że się Pani nie świeciła. Energia niebywała! Widać tego wysokogórskiego kopa Humor, dowcip, dźwięk i wdzięk…całokształt absolutnie ujmujący i … i znów wprawiła mnie Pani w stan totalnego emocjonalnego osłupienia połączonego z największym zachwytem i najgłębszą wdzięcznością za takie doświadczenie.
Nawet informacja o wywróceniu do góry nie wiem czym mojego planu seminariów i innych takich zajęć przyziemnych nie spowodowała, że powiedziałam słowo na K. Powinno się Panią nagrać i przepisywać na receptę. Na skołatane nerwy, depresję czy choćby zagubioną radość życia.
Mam nadzieję, że czuła Pani w reakcjach publiczności, jak jest nam tam z Panią i Panami Muzykami dobrze. W duchu tylko zaklinałam, żeby przypominały się Pani kolejne i kolejne anegdoty... Chwilo trwaj!
Nic, tylko oglądać Pani trzepanie głową, brak talentu, ciągle te same gesty i słuchać tych czterech dźwięków na krzyż , prawdziwa uczta, prawie fantasmagoryczna.
Naprawdę, patrzyło się na Panią z [prze]ogromną przyjemnością. Nie tylko z egoistycznego punktu widzenia, bo przyjemność z oglądania Pani na scenie jest zawsze, ale cieszyłam się widząc Panią w takiej dobrej formie, widać poniewieranie przez siedmiolatka Pani służy
Życzę żeby ten naładowany akumulator trzymał jak najdłużej.
I kłaniam się najniżej jak umiem.
P.S.
Pięęęęękne zdjęcia.
Natalia
Przywiozłam ze sobą dwa plakaty żeby "oswoić" sobie nowy pokój. Jeden powiesiłam, ten z Lądka, przy drugim się zawahałam (pomyślałam "no bez przesady...") i leżał w szafie. Do teraz. Dzięki Maćkowi mam też teraz Panią w "szlafroku" z "Kobiety zawiedzionej" i patrząc na niego będę się uśmiechać na wspomnienie dzisiejszego REWELACYJNEGO koncertu. Chylę czoła.
Ach, dzisiaj była też taka mała rocznica - od 15 lutego była w sprzedaży płyta z Trójki.