Szanowna Pani Krystyno.
Na zdjęciach z planu pokazała Pani też p. Zbigniewa Nowaka, bioenergoterapeutę. Z kontekstu wynika, że ma Pani dla niego dużo sympatii. Nie mam zamiaru namawiac Pani do zmiany zdania w tej kwestii, ale to nazwisko przywołało moje bardzo przykre wspomnienie.
Lato 1997. Moja Mama leży już od kilku tygodni na Oddziale Intensywnej Terapii, rokowania są złe. Zrozpaczona szukam wszelkich sposobów, by ją ratowac. Jadę do Podkowy Leśnej do p. Nowaka. Tam we łzach opowiadam co się dzieje z Mamą, zostawiam jej zdjęcie i adres, dostaję naenergetyzowaną wodę, którą mam jej podawac. Wszystko to za odpowiednią opłatą, co zrozumiałe. Pan Nowak prosi, by zawiadamiac go telegramem o stanie zdrowia Mamy (to nie były jeszcze czasy internetu). Po jakimś czasie dostaję z firmy p. Nowaka (bo tak chyba trzeba to nazwac) zaproszenie na seans terapeutyczny dla dwóch osób (a przypomnę, że za każde spotkanie się płaci, i nie jest to mała kwota). Nie mogę tam zabrac Mamy, więc nie reaguję.
Mija jeszcze jakiś czas i staje się to najgorsze: Mama nie żyje....... A ja dostaję zaproszenie dla dwóch osób na seans do p. Nowaka. Wysyłam zatem list z informacją o tym co się stało. W odpowiedzi dostaję zaproszenie na seans u p. Nowaka dla JEDNEJ osoby. To było tak wyjątkowo mało taktowne, tak podłe wręcz, że do tej pory to pamiętam i nie umiem zapomniec.
Zdaję sobie sprawę, że nie odpowiada za to osobiście p. Nowak, ale zatrudnił takich ludzi, i w taki sposób próbował zarabiac na ludzkim nieszczęsciu nawet w tak trudnej i bolesnej sytuacji. To nie do wybaczenia.