"Rewers" zwycięzcą udanego, 34. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni
Maja Staniszewska
2009-09-20, ostatnia aktualizacja 2009-09-20 15:51
Zmiana jakościowa, odwaga, mówienie własnym głosem - tak komentowano tegoroczny festiwal w Gdyni. W roku stulecia klasyki polskiego kina powiało na nim świeżością. Zwycięzcą został debiutancki "Rewers" Borysa Lankosza, resztą nagród dzieląc się z "Domem złym" Wojciecha Smarzowskiego i "Wojną polsko-ruską" Xawerego Żuławskiego
- Coś fantastycznego dzieje się w polskim kinie - mówił na zakończenie sobotniej gali wręczenia nagród 34. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni przewodniczący jury Krzysztof Krauze. - Odważne, zabawne, ciekawe świata filmy. Byliśmy nimi urzeczeni!.
Najważniejszą nagrodę festiwalu - Złote Lwy otrzymał debiutancki film 36-letniego Borysa Lankosza zatytułowany "Rewers". To niezwykła, zrealizowana w konwencji czarnej komedii opowieść z mrocznych czasów stalinizmu. Jej bohaterką jest Sabina, 30-latka z inteligenckiego domu, której babka i matka próbują - bezskutecznie - znaleźć męża. Kiedy w końcu Sabina poznaje przystojnego i szarmanckiego Bronisława, ten zmienia na zawsze życie jej rodziny. Grająca rolę Sabiny Agata Buzek i wcielający się w Bronisława Marcin Dorociński otrzymali nagrody aktorskie (on dla aktora drugoplanowego), doceniono także niezwykłe czarno-białe zdjęcia Marcina Koszałki i jazzującą muzykę Włodka Pawlika. Niestety, w kinach zobaczymy "Rewers" dopiero w listopadzie. Ale już dziś wiadomo, że film będzie nas reprezentował w drodze po Oscara - zostanie zgłoszony jako polski kandydat w kategorii "Najlepszy film nieanglojęzyczny".
Kolejny najbardziej doceniony film to "Dom zły" - druga po słynnym "Weselu" produkcja Wojciecha Smarzowskiego. Tuż po wprowadzeniu stanu wojennego w pegeerowskiej wiosce milicjant próbuje rozwikłać zagadkę morderstwa popełnionego cztery lata wcześniej. Wizja lokalna z udziałem głównego podejrzanego przeplata się z wydarzeniami sprzed lat. Wojciech Smarzowski został doceniony jako najlepszy reżyser i scenarzysta (wraz z Łukaszem Kośmickim).
W tej sytuacji wyróżnienia dla faworyta festiwalu: "Wojny polsko-ruskiej" Xawerego Żuławskiego na podstawie głośniej książki Doroty Masłowskiej, wypadają jak nagrody pocieszenia. Film otrzymał Srebrne Lwy, a grający w nim główną rolę Borys Szyc zasłużenie odebrał nagrodę dla najlepszego aktora. Jego Silny jest zapewne najbardziej brawurową kreacją w polskim kinie od lat.
Nie mogło się także obyć bez nagrody dla niespełna trzydziestoletniej Katarzyny Rosłaniec, autorki "Galerianek". Jej film to opowieść o gimnazjalistkach uprawiających seks z nieznajomymi za prezenty i pieniądze. Temat prostytucji nieletnich okazał się na festiwalu popularny - podejmują go również "Świnki" Roberta Glińskiego, a grający w tym filmie 15-letni Filip Garbacz otrzymał nagrodę za debiut aktorski.
Wyróżnienia specjalne - Platynowe Lwy za całokształt twórczości otrzymali nestorzy polskiego kina, reżyserzy Jerzy Hoffman i Kazimierz Kutz. Ten ostatni przerwał prawdziwie świąteczną atmosferę gali prosząc o minutę ciszy pamięci ofiar katastrofy w kopalni "Wujek-Śląsk". A właśnie po raz pierwszy od lat gala była równie dobra, jak festiwal. Największy zachwyt i salwy śmiechu wśród publiczności wzbudzały fragmenty klasyki polskiego kina (obchodzącego właśnie swe stulecie) zdubbingowane zupełnie nowymi tekstami. Najlepiej wypadło zatrzymanie Andrzeja Kmicica za zbyt szybką jazdę saniami z Oleńką i rozmowa prezydenta z premierem o szczycie UE w Brukseli podłożona pod "Wniebowziętych".
Najwyraźniej w Gdyni coś drgnęło. I wreszcie z nadzieją można oczekiwać kolejnego festiwalu - tym razem już w maju.
http://www.emetro.pl/emetro/1,85648,705 ... skich.html
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Młodość zdobyła kino
Barbara Hollender 20-09-2009, ostatnia aktualizacja 21-09-2009 09:40
Gdynia 2009: Złote Lwy dla „Rewersu” Borysa Lankosza. Ten film będzie też polskim kandydatem do Oscara
Przewodniczący jury Krzysztof Krauze zapowiadał przed festiwalem, że po ogłoszeniu werdyktu skandalu nie będzie. I nie było. Grono oceniające dostrzegło nowe trendy w polskim kinie i dało wyraźny sygnał, co jest w nim dzisiaj najbardziej wartościowe i co warto wspierać.
Wiara w inteligentnego widza
Nagrodzony Złotymi Lwami „Rewers” Borysa Lankosza był wydarzeniem przeglądu. Poza głównym trofeum dostał od jurorów dwa laury aktorskie (dla Agaty Buzek i Marcina Dorocińskiego), wyróżnienie za zdjęcia Marcina Koszałki, za muzykę Włodzimierza Pawlika i charakteryzację (dla Mirosławy Wojtczak, Ludmiły Krawczyk i Waldemara Pokromskiego). Dzień wcześniej Lankosz odebrał też pięć nagród pozaregulaminowych, w tym od dziennikarzy i publiczności.
Co tak wszystkich zachwyciło? „Rewers” jest opowieścią o latach 50., która pod formą thrillera i czarnej komedii kryje prawdę o tamtym czasie. I o wyborach, których dokonywać musieli Polacy.
– Nie wiem, kto to jest przeciętny widz – mówił Lankosz, odbierając nagrodę publiczności. – Nie sądzę, by ktoś taki istniał. Wierzę w widza inteligentnego.
Może to właśnie jest tajemnica jego sukcesu. 36-letni twórca, autor świetnych dokumentów „Kazimierz zamknięty”, „Radegast”, „Obcy VI” o żydowskim świecie, który odszedł na zawsze, czy portretu Krzysztofa Gierałtowskiego „Polacy, Polacy”, po prostu szanuje publiczność. Rezygnuje z nabożnego pokazywania bohaterstwa, zachowuje dystans do czasów, o których opowiada. Przede wszystkim jednak Lankosz pokazuje różne oblicza historii i, jak kiedyś von Donnersmarck w „Życiu na podsłuchu”, ucieka od zbyt łatwych osądów.
Równie interesujący jest inny film o naszych najnowszych dziejach – „Dom zły”, który zebrał nagrody za scenariusz, reżyserię i montaż. Wojciech Smarzowski, podobnie jak Lankosz, właściwie robi kino sensacyjne. Osią osadzonej w 1982 roku akcji jest śledztwo w sprawie brutalnego potrójnego zabójstwa, jakie cztery lata wcześniej wydarzyło się w małej bieszczadzkiej wsi, żyjącej w cieniu PGR. Ale i tutaj w tle obrazu sensacyjnego kryje się rozliczenie peerelo-wskiej rzeczywistości. W bardzo mocnym „Domu złym” autor „Wesela” pokazuje pełne korupcji, donosicielstwa i szantażu bagno. To okrutny obraz. Porażający. Czy tylko historyczny?
Nowa jakość opowiadania i nowa wrażliwość pojawiły się również w opowieściach współczesnych. Zdobywca Srebrnych Lwów „Wojna polsko-ruska” Xawerego Żuławskiego z brawurowo grającym Borysem Szycem przeszła już z powodzeniem przez ekrany kin, także tu, w Gdyni, wypadła świetnie. Wpisała się idealnie w nurt kina uciekającego od szablonów, opisującego polską mentalność, pokazującego ludzi, których życie – pozbawione moralnych drogowskazów, poczucia wspólnoty i szans na jakikolwiek sukces – rozsypało się.
Wielką zasługą tegorocznych jurorów jest również docenienie „Lasu” Piotra Dumały. Pierwszy aktorski film twórcy znakomitych animacji z pewnością nie przyciągnie do kin tłumów. Ale jest dziełem sztuki. Powolny, z wysublimowanymi, przejmującymi zdjęciami Adama Sikory, przewrotnie wykorzystuje mit Abrahama i Izaaka, jednocześnie staje się magiczną opowieścią o relacji ojciec – syn, o poświęceniu, stracie najbliższej osoby i pustce, jaka po niej zostaje. Takie zjawiska trzeba zauważać.
Siła debiutantów
Krauze ze swoim zespołem jurorów wydał świetny werdykt, na jaki gdyński festiwal zasługiwał. Bo naprawdę był niezwykły. 11 debiutów w konkursie głównym! Ta liczba mówi sama za siebie i trzeba przyznać, że jest to również efekt świadomej polityki wspierania pierwszych filmów, jaką od początku powstania prowadzi Polski Instytut Sztuki Filmowej. Do naszego kina wchodzi nowe pokolenie. Rozkwitają niedawni debiutanci, pojawiają się następni. Wnoszą swoją energię, świeże, niekonwencjonalne spojrzenie na świat, interesujący język filmowy. I odwagę.
Mówią, że nie tworzą grupy, każdy pracuje osobno. Ale razem stanowią siłę. Od lat powtarzamy, że największą słabością polskiego kina jest scenariusz. Andrzej Wajda narzeka, że filmowcy czują się osamotnieni: kiedyś sięgali po prozę Iwaszkiewicza, Andrzejewskiego, Filipowicza, dziś brakuje im wsparcia ze strony ludzi pióra.
Ale młodzi twórcy mają swoich autorów. Znakomitym tekstem zaowocowała współpraca Borysa Lankosza z laureatem Nagrody Kościelskich Andrzejem Bartem. Xawery Żuławski przeniósł na ekran głośną książkę Doroty Masłowskiej. „Moja krew” Marcina Wrony powstała we współpracy z dramaturgiem Markiem Pruchniewskim (jego sztuki w Teatrze Telewizji wystawiali Sławomir Fabicki i Maciej Dejczer). Oryginalne scenariusze też się stały bardzo profesjonalne. Jak „Dom zły” Smarzowskiego i Kośmickiego czy „Zero” Pawła Borowskiego – tekst o precyzyjnej konstrukcji, gdzie kamera podąża ciągle za innym bohaterem, a na ekranie tętni niespokojny rytm codzienności.
Wysoko ocenione przez większość krytyków „Zero” (trzecie miejsce w rankingu „Rzeczpospolitej”) jest chyba – obok „Mniejszego zła” Janusza Morgensterna – największym przegranym tego festiwalu. Ale mam wrażenie, że ten film jeszcze odniesie swój sukces.
Pewien młody człowiek powiedział mi, że po obejrzeniu „Zera” musiał pójść na samotny spacer. Myślał o sobie: kim jest, jak żyje. Czy jakikolwiek film może spotkać większy komplement?
http://www.rp.pl/artykul/2,366208.html
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Futerał spod PKiN w Wiśle
Jolanta Gajda-Zadworna 22-09-2009, ostatnia aktualizacja 22-09-2009 18:30
Rewelacyjny „Rewers“ – największe wydarzenie tegorocznego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych – przez siedem dni można oglądać w kinie Wisła.
Błyskotliwy debiut Borysa Lankosza w odważny i zarazem oryginalny sposób podchodzi do naszej niedawnej historii. Łączy kino noir z grozą czasów stalinowskich i ówczesnymi realiami. W stylowych czarno-białych kadrach przedstawia historię trzech kobiet: babki (Anna Polony), matki (Krystyna Janda) i córki (Agata Buzek), w których życie wkracza tajemniczy mężczyzna (Marcin Dorociński). Znaczącą rolę odgrywa w tej opowieści futerał na skrzypce oraz Pałac Kultury. A zaskakujące dopełnienie i komentarz wydarzeń z przeszłości niosą, wprowadzane od czasu do czasu, barwne ujęcia.
Film, który zdobył już m.in. Złote Lwy i został naszym kandydatem do Oscara, w kinach pojawi się 6 listopada.
Życie Warszawy
http://www.zw.com.pl/artykul/1,403929.html
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kto naprawdę wygrał na festiwalu
Katarzyna Fryc, Przemysław Gulda
2009-09-20, ostatnia aktualizacja 2009-09-21 09:13
Sukces artystyczny i pokoleniowa zmiana w polskim kinie przypieczętowana nagrodą dla filmu "Rewers". Tym lepszą promocją dla Gdyni był tegoroczny festiwal filmowy.
Sobotnia gala w Teatrze Muzycznym zakończyła 34. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Do ostatniego momentu organizatorzy drżeli, czy w związku ze śmiercią górników w kopalni Wujek-Śląsk prezydent Lech Kaczyński już w sobotę nie ogłosi żałoby narodowej. Wówczas uroczystość, której przygotowanie pochłonęło wiele pracy i pieniędzy, nie mogłaby się odbyć. Organizacja festiwalu kosztowała blisko 3,5 mln. Gdynia wyłożyła 750 tys. i poza środowiskiem polskich filmowców jest głównym wygranym imprezy. - To dla nas najlepsza promocja, jesteśmy obecni we wszystkich serwisach informacyjnych - cieszy się Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni.
Przez cały tydzień miasto żyło filmem. Do Gdyni zjechały dwa tysiące gości festiwalowych i znacznie więcej widzów. Zarobiły hotele, restauracje, taksówkarze i sklepy. Przygotowano blisko 30 imprez towarzyszących: przeglądy filmów, koncerty, wystawy. I nikt nie narzekał na słabą frekwencję. Gdyńskie Multikino, gdzie odbywały się otwarte pokazy, już od porannych projekcji pękało w szwach. Odwiedziło je ponad 50 tys. widzów głównie z Trójmiasta. W zatłoczonych salach kina często lądowali na podłodze albo na schodach, ale nikomu to nie przeszkadzało. - Wreszcie czuć prawdziwy festiwalowy klimat, o który w ostatnich latach było trudno - chwalili krytycy.
Ale nie byłoby festiwalu bez gwiazd. Im bliżej końca festiwalu, tym było ich więcej. Także na parkietach klubów nocnych. A prawdziwy tłum gwiazd pojawił się na gali finałowej. Maszerowali po czerwonym dywanie, wokół którego kłębiły się setki łowców autografów i wielbicieli, uzbrojonych w aparaty.
W finałowej gali pojawiły się też trójmiejskie akcenty: Dorota Kolak, aktorka Teatru Wybrzeże, odebrała nagrodę za najlepszą rolę kobiecą w filmie "Jestem twój" Mariusza Grzegorzka. Natomiast Xawery Żuławski, laureat Srebrnych Lwów za "Wojnę polsko-ruską" przyznał, że nagrodę zawdzięcza Dorocie Masłowskiej, pochodzącej z Wejherowa autorce literackiego pierwowzoru (jury nagrodziło także dźwięk, kostiumy i główną rolę Szyca).
Kontrowersyjna decyzja o podziale gali na dwie części (w piątek wręczono nagrody w konkursach kina niezależnego i etiud studenckich, a w sobotę - w konkursie głównym) spowodowała wyraźny podział pokoleniowy uczestników wieczornych imprez. Większość młodych twórców wyjechała z Gdyni już w sobotę, więc średnia wieku na bankiecie kończącym festiwal była wyższa niż zwykle. Ale to właśnie pokolenie młodych twórców zwyciężyło ten festiwal.
http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35 ... iwalu.html
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Złote Lwy" rozdane
Główną nagrodę 34. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni otrzymał debiutancki film Borysa Lankosza „Rewers”. Obok głównej nagrody, czyli „Złotych Lwów” obraz otrzymał szereg wyróżnień w innych kategoriach.
Nagroda dla najlepszej pierwszoplanowej aktorki przypadła Agacie Buzek, która w "Rewersie" wcieliła się w postać Sabiny. Za drugoplanową rolę męską, w tym samym filmie, wyróżniony został Marcin Dorociński. Za zdjęcia nagrodzony został Marcin Koszałka, za muzykę Włodzimierz Pawlik. Mirosław Wojtczak, Ludmiła Krawczyk i Waldemar Pokromski docenieni zostali za wspaniałą charakteryzację. Krzysztof Krazue, tuż po ogłoszeniu wyników powiedział w rozmowie z Polskim Radiem, że w tym roku jury w składzie: Ewa Braun, Bogdan Dziworski, Zbigniew Hołdys, Andrzej Jakimowski, Dominika Ostałowska, Anda Rottenberg było wyjątkowo zgodne. – Nie pracowałem jeszcze w tak jednomyślnej grupie - dodał przewodniczący jury.
Debiutancki film Borysa Lankosza "Rewers"rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych – wczesnych latach pięćdziesiątych oraz współcześnie. Główna bohaterka Sabina (Agata Buzek), właśnie przekroczyła trzydziestkę. W jej życiu wyraźnie brakuje mężczyzny. Matka (Krystyna Janda) próbuje za wszelką cenę znaleźć dla swojej córki odpowiedniego kandydata na męża. Żaden z pojawiających się adoratorów nie wzbudziła zainteresowania Sabiny. Dopiero niespodziewane pojawienie się Bronisława (Marcina Dorocińskiego) rozpocznie serię zaskakujących zdarzeń. -Chciałem opowiedzieć historię o prawdziwych ludziach, którzy są w niezwykłej sytuacji - powiedział tuż po odebraniu "Złotych Lwów" Borys Lankosz.
Młody absolwent Szkoły Filmowej w Łodzi zdradził równocześnie, że już myśli o kolejnym filmie. Będzie to ekranizacja książki Andrzeja Barta „Fabryka Muchołapek”(Bart jest autorem scenariusza do filmu „Rewers”).
"Srebrne Lwy" otrzymał film „Wojna polsko - ruska” Xawerego Żuławskiego. Rola Borysa Szyca jako Silnego, zdaniem jury, była najlepszą pierwszoplanową rolą męską ubiegłego roku. Nazwisko Szyca pojawiało się na festiwalu kilkakrotnie. Ostanie dwa lata były dla niego niezwykle pracowite. Zagrał główną rolę w filmie „Enen” Feliksa Falka. Pojawił się na planie „Demakijażu”, „Handlarzu cudów” oraz filmie Janusza Morgensterna „Mniejsze zło”. Wojciech Smarzowski wyróżniony został za reżyserię filmu „Dom zły”a Łukasz Kośmicki i Wojciech Smarzowski za scenariusz do tego filmu. Katarzyna Rosłaniec, autorka filmu „Galerianki” uznana została za najlepszą debiutującą reżyserkę. Za debiut aktorski w filmie „Świnki” wyróżniony został Filip Garbacz. "Platynowe Lwy" za dorobek artystyczny otrzymali reżyserzy Jerzy Hoffman i Kazimierz Kutz. Ten ostatni zadedykował swoją nagrodę górnikom tragicznie zmarłym w wypadku w kopalni w Rudzie Śląskiej. Podczas gali w Teatrze Muzycznym w Gdyni pamięć górników uczczono chwilą ciszy.
Krzysztof Krazue podsumował, że tegoroczną edycję festiwalu uznać należy za bardzo udaną. – Nie byłem nigdy w życiu na takim festiwalu. Młode kino jest robione z sercem. Widać, że młodzi ludzie wypruwają sobie żyły. Ich filmy możemy pokazywać na świecie, bez jakichkolwiek kompleksów - dodał przewodniczący jury.
http://www.polskieradio.pl/kultura/arty ... ?id=113904
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Opinie o werdykcie
not. pg
2009-09-20, ostatnia aktualizacja 2009-09-20 10:36
Mirosław Bork, Maciej Karpiński i Janusz Wróblewski - komentują werdykt
Mirosław Bork
Dyrektor artystyczny festiwalu
Ten werdykt niezmiernie mi się podoba. Tym bardziej, że mam wrażenie, jest w pełni zgodny z założeniami, którymi kierowaliśmy się, przygotowując program tegorocznego konkursu. Przyjęliśmy zasadę, że nie będziemy brać pod uwagę żadnych pozamerytorycznych kwestii, że interesuje nas tylko sztuka i to ta przez duże "sz". Jestem święcie przekonany, że jurorzy postawili sobie takie samo założenie. Nagrodzenie tego właśnie filmu jest na to znakomitym dowodem.
Maciej Karpiński
scenarzysta, wieloletni dyrektor artystyczny festiwalu
Ten werdykt bardzo mi się podoba. Od razu widać, że jest wyważony i przemyślany. Widać też, śledząc nagrody w poszczególnych kategoriach, że jurorzy zdecydowali się postawić na młode kino. I bardzo dobrze się stało, bo od samego początku festiwalu wszyscy, którzy pilnie śledzili, co się na nim dzieje, zwracali uwagę na to, że w tym roku pojawiła się nowa fala młodych reżyserów, mówiących ciekawe rzeczy własnym głosem. Całe szczęście, że jury też dostrzegło to zjawisko i zdecydowało się pomóc młodym twórcom swoim werdyktem.
Janusz Wróblewski
krytyk filmowy
To bardzo sprawiedliwy werdykt. Jak rzadko kiedy zgadzam się tym razem z prawie wszystkimi wyborami jurorów. Z jednym wyjątkiem - całkowitym pominięciem filmu "Generał Nil". Mam wrażenie, że to był ze strony jurorów jakiś wyraźny sygnał, choć naprawdę nie rozumiem - sygnał czego. Nie wydaje mi się też, żeby zwycięski film odniósł jakiś zawrotny sukces komercyjny. To jednak zbyt wyrafinowane i wymagające kino, żeby przyszły na nie setki tysięcy widzów.
http://cjg.gazeta.pl/cjg_trojmiasto/1,9 ... ykcie.html
http://cjg.gazeta.pl/cjg_trojmiasto/0,93948.html
Pani Krysiu, raz jeszcze bardzo gratuluję nagrody.
Ciepło pozdrawiam z wieloma wzmacniającymi myślami przedpremierowymi,
J.