to w odpowiedzi na Pani list o zmęczeniu, przesyłam do-płucnowo dużą porcję świeżego powietrza!


To już morze...no dobra jezioro IJmeer, a i mój widok z sypialni, na najbliższe dwa tygodnie. Mój brat cioteczny kupił sobie dom w Amsterdamie więc go odwiedzam. Tzn. odwiedzam go tak między Bogiem a Prawdą bo od soboty zaczyna mi się zjazd Europejskiego Towarzystwa Biologii Molekularnej (że no genetycy i im podobni się zjeżdżają...), ale postanowiła sobie zrobić 5 dni urlopu i jestem wcześniej. A że brat ma dom to się miło składa.


http://www.rijksmuseum.nl/attachments/QTVR/rijksmuseum_vermeer.mov
no...pewnie Pani zauważyła że lubię van Delft'a

a jak zdążę (watpliwe) to i Van Gogh Museum. Ale chyba nie. Chce mieć dużo czasu na Vermeer i na Rembrandta:
http://www.rijksmuseum.nl/attachments/QTVR/rijksmuseum_rembrandt_leerlingen.mov
(Rembrandta to ulubiony mojego Taty)
...Tylko cholera ma 4 pietra ten dom, zanim wejde do sypialni i wróce do kuchni to już mam zadyszke (niedobra astma! niedobra!). Kto cholera kupuje takie wysokie domy?

Na balkonie mamy kanał. Znaczy taki wodny do pływania. Jak w Wenecji.
Znaczy nie mamy balkonu bo mamy za oknem kanał. I kaczki. 3 gatunki. I łabędzia co puka dziobem w szybę w kuchni (przestaje pukać po otrzymaniu bułeczki). Kuchnia jest na parterze oczywiście. Nie mamy łabędzi mutantów z szyją do drugiego piętra. Na szczęście.
A poza tym jeszcze zdjęcie z lotniska, bo ja Panią widzę nawet jak Pani nie widzę...
to znaczy poszłam po kanapkę. Akurat miałam chotę na łososia, a co mi się dostało??
OCH-łosoś.


No i widzi Pani.. Myślę o Pani nawet jak nie myślę.


Jak już kupiłam to obejrzałam wszystkie inne kanapki uważnie.. tylko łosoś miał przedrostek "Och". Widać jestem skazana na Och.

No i mój zachwyt lotniskowy z dziś:



Może jak człowiek od małego tak z tymi samolotami się zaprzyjaźnia to się mniej boi potem latać? bo ja to się jednak boję...Kiedyś myślałam żeby sobie kupić pluszowy samolot

myślę o Pani energetyzująco i siło-dodająco
(bożę co za neologizmy)
A.