Moja Ulubiona Pani Krysiu,
zawsze byłam zagorzałą przeciwniczką wyjeżdżania na wakacje z laptopem, nie potrafiłam tego zrozumieć. A teraz? Uzależniłam się od tego miejsca, od Pani obecności tutaj, od tej nici porozumienia z Najważniejszą dla mnie Artystką do tego stopnia, że musiałam, po prostu musiałam zabrać ze sobą laptopa nad morze.
Ku mojemu przerażeniu internet bezprzewodowy nie działa w Łebie tak dobrze, jak się spodziewałam, muszę dokonywać przeróżnych dziwnych akrobacji, żeby złapać zasięg - dla przykładu: teraz stoję w kącie, pisząc do Pani jedną ręką. Na szczęście jestem tu tylko z mamą, która już dawno przestała wierzyć w moje zrównoważenie, więc już nic jej nie zdziwi...
Przesyłam Pani spokój morza.
PS. Pani pełną grzeczności odpowiedź na list dotyczący spotkania w Kazimierzu i "incydentu" z kamerzystą przeczytałam z rosnącym szacunkiem. Prawdziwa klasa, Pani Krystyno!
Nadia