Szanowna Pani Krystyno,
Ponad 2 lata temu napisałam do Pani właśnie na tym forum po obejrzeniu "Zazdrości". Pisałam o tym jak byłam okłamywana, zdradzana i nie potrafiłam się wuolnić. Wtedy napisała mi Pani jak bardzo Pani we mnie wierzy, że potrafię się otrząsnąć i iść dalej. To przecież tylko serce wrzucone do miksera na wysokich obrotach. Wtedy fakt, że tak ogromna gwiazda jak Pani napisała do zwykłek dziewczyny było dla mnie ogromnie ważne i jest nadal. Bardzo Pani dziekuję.
Miała Pani rację. Poradziłam sobie, powstałam jak Feniks z popiołów, zdradzana, okłamywana stałam się silniejsza... A dlaczego dziś znowu piszę...
...Bo po 2 latach, kiedy już powstałam...on znowu się pojawił...niby nic, niby na chwilę, przypadkiem drobna przysługa, telefon co słychać, życzenia imieninowe... znowu sytuacja zaczyna mnie wciągąć... Co raz bardziej.... I wtedy przypomniałam sobie tamtą korespondencję wysłaną do Pani. Tylko ktoś kto rozumie takie emocje może zagrać z taką autentycznością jak Pani...więc siedzę i klikam, żeby przypomnieć sobie tamtego "kopa energetycznego", którego dał mi list od Pani, aby uwierzyć, że nie muszę dać się wciągać w kołowrotek kolejnego uzależnienia od człowieka, który niegdy chyba naprawdę nie był, czasem tylko bywał, raz na jakiś czas...
Chyba chciałabym, żeby ten post miał jakiś morał(bo chyba jest bez sensu). Szkoda tylko, że miłość nie ma morału. Życie byłoby prostsze, gdyby jej nie było i mogłabym kochać tylko moją własną ukochaną, jedyną, satysfakcjonującą pracę...
Pozdrawiam.
Magdalena Mołek