Właśnie wróciłam z Rodziną do domu po przedstawieniu (nie mieszkamy w Trójmieście). I cóż... jestem pod wrażeniem, ale to nic nowego, jeśli chodzi o Pani grę. Słowa uznania także dla Pana Treli. Słucham "Dancingu" (dziś kupiłam, więc szybko przesłuchuję) i jakoś strasznie mi smutno... "I to ma być moje życie?"(M.Pawlikowska-Jasnorzewska). Czy takie życie jak Winnie mnie czeka? Czy ja potrafię cieszyć się każdym dniem? Ile tych dni przede mną? Czy będę umiała dziękować za nie Panu Bogu? Ile każdego dnia "umyka" z mojej kobiecości? Czy będę miała tyle odwagi, by za kilka, kilkanaście lat przeglądać się w lusterku i sięgać po szminkę? I najważniejsze: czy dane mi będzie zestarzeć się wspólnie z moim mężem?
Dziękuję Pani za przyjazd do Gdańska, za grę, za ukłony (Pani szacunek dla widza), za uściski (udało mi się wejść na scenę i Panią i Pana Trelę uściskać), za płytę z tekstami mojej ulubionej Jasnorzewskiej, a nade wszystko za ten ogromny smutek, który właśnie jest moim udziałem. Smutno mi, bo boję się (mój mąż jest chory na SM)...