Piątkowe przedpołudnie, mały osiedlowy sklep. Stoję w niewielkiej kolejce, przede mną dziewczynka na oko 8-9 lat. Nawet z tyłu widac, że jakaś zafrasowana. W ręku trzyma torebkę, w niej mała paczka chipsów i jakieś owocowe gumy. Kiedy przychodzi jej kolej cichym głosem tłumaczy, że musi oddac te rzeczy, bo mama nie ma pieniędzy. Serce mi się ściska, kiedy patrzę na tę smutną buzię. - Nie oddawaj tego, ja zapłacę - szybko mówię. Mała dziękuje, odchodzi ze swoją torebką i ciągle smutną buzią. Kiedy zamykają się za nią drzwi panie ekspedientki kiwają głowami: biedne dziecko. A ja żałuję, że nie dołożyłam dziewczynce chocby tabliczki czekolady. Może wtedy uśmiechnęłaby się na chwilkę chociaż.
Myślałam sobie kiedyś, że poczęcie dziecka nie powinno byc taką prostą sprawą. Dzieci powinny się rodzic tylko pod jednym warunkiem: ich rodzice musieliby się naprawdę kochac. Inaczej nie mieliby szans na to, by miec potomka. Tylko czy wtedy ludzkośc by nie wyginęła?