Droga Pani Krystyno,
gdyby miała Pani wolną chwilę (której Pani nie ma) oraz jeszcze nie widziała to bardzo polecam
Damę Pikową w Operze Narodowej.
i o ile aktor/reżyser/dyrektor artystyczny może się zrelaxować w teatrze to polecam.
Oh wrażenia muzyczne jak muzyczne, ale mnie obraz zachwycił.
Światło, dynamiczne iluminacje i te efekty projekcyjne no to istny Meisterstück.
Warto zobaczyć scenografię i światło.
Oh....W tle cały czas te projekcje. Jakie czarne chmury w 1 akcie! A potem te ptaki. Jak z Hitchkoka.
I taka jest scena że chór w strojach ecru wychodzi na scenę ze świecami w dłoniach, ale wychodzi w 2gim planie, za lnianą zasłoną, w 3 planie chmury o zachodzie słońca płyną po niebie, i najpierw chór widać tylko po światełkach świec za zasłoną, i wyłaniają się zza tego "prześcieradła" i wchodzą na plan 1szy. Bardzo to ładnie kolororystycznie ułożone.
A jakie projekcje w 3cim akcie! boszzzz. no ja wiem że nie każdy "normalny człowiek" zachwyci się pięknym stawem łokciwym, ale to cudo. I klatka piersowa. Rekontrukcja z CT (tomografia komputerowa). I ona oddycha!! Znaczy żebra się ruszaja w górę i dół. Nawet w tempie takim OK. z 16 x na minutę! I na tle tej projekcji cień bohatera kiedy się zbliża/oiddala. No nie mogłam oderwać oczu do tych RTG... I przekroje mózgu w projekcji na parawanie szpitalnym.
No i na koniec ten zielony laser, na nim dym się "układa", a i ten zielony laser załamuje się na brzegu stołu. Brzegu swiecącym na czerwono. Ta granica zielony-czerwony laser bardzo ciekawa w odbiorze.
Ah te zdjęcia:
http://www.teatrwielki.pl/galeria.php?action=search&full=1&id=408
wcale nie odddają tego co się tam dzieje. Ten fotograf to miał chyba gorszy dzień. Albo jakiś filr wrzucił bo to w ogóle nie ta gama barw. Wszystkei żółcie i czerwienie zniknęły.
Jedyna mniej udana projekcja to jak on jej wyznaje jak to ją kocha starsznie a w tle wybuchają sztuczne ognie. No nie mogłam się powstrzymać przed dość takim cielesnym skojarzeniem I trochę mi te sztuczne ognie "psuły powagę sytuacji".
A Pani Walewska. Oh ona to jest stworzona do tych piór, tiuli, wachlarzy, stelarzy w sukni i trenów.
A co do sukni.. to wyszłam dziś rano z domu do szpitala, potem do drugiego i nie miałam czasu wracać się przebierać o czym wiedziałam, więc cały dzień paradowałam w czarnej żorżetowej rozkloszowanej spódnicy po szpitalu. I było by ok jakby nie ten fartuch... niebieski, krótki do bioder...w różowe prosiaczki i żółte kubusie puchatki
Wyglądałam nieziemsko (kretyńsko) w połaczeniu wieczorowej sukni z kubusiem puchatkiem ale bardzo miło się chodzi w takich spódniacach. Szkoda że są trochę jak kapelusz z woalką w XXI wieku.
bardzo ciepło pozdrawiam
wolnego czasu (z dala od teatru) z dziećmi życząc