Dobry wieczór Pani Krystyno:)Przepraszam, ze tak po imieniu się zwracam, ale czytam Pani książki, dziennik od lat i jest mi Pani przez to bardzo bliska...
Przeczytałam Pani wpis w dzienniku z dnia 2 maja i przypomniałam sobie pewne zdarzenie sprzed lat...
Mój Mąż zginął w wypadku samochodowym 4 lata po naszym ślubie. Zostałam z 3,5 letnim synkiem. Było mi bardzo ciężko, także finansowo.
Tak się złożyło, że byłam w ciąży z drugim dzieckiem. (Ciążę niestety straciłam). Pamiętam pewną niedzielę, kilka miesiecy po śmierci Męża, kiedy mój synek bardzo sie rozchorował. Kaszlał całą noc, gorączka. Nie wiedziałam co robić, gdyż nie miałam pieniędzy na prywatną wizytę a tylko taka ewentualność przychodziła mi do głowy. W pewnym momencie otworzyłam szafę i wypadło z niej, nawet nie wiem jak to nazwać, etui, a w nim gdzieś w rogu jakimś cudem "schowało" się 100 zł. Pomyślałam,że Mąż jednak czuwa nad nami. Patrzy na nas z góry i juz nigdy nie pozwoli nas skrzywdzić. Z takim przeświadczeniem żyłam długo...Teraz czasami też mam taką nadzieję, chociaż przychodzi mi to trudniej, bo życie mnie nie rozpieszczało i nie rozpieszcza. Pozdrawiam Panią serdecznie. I myślę, że mnie było dużo łatwiej... Byliśmy ze sobą tylko 8 lat...
Podoba mi sie ten zwrot :"Wchodzisz blask, za Tobą ciemność". To bardzo piękne... Życzę dużo siły...