...bo rzeczywiscie o tej sztuce i Pani roli mozna by w nieskonczonosc! Jej niebywale powodzenie dla mnie jest jak najbardziej... OCZYWISTE (zawahalam sie przez moment czy uzyc tego slowa - tak naduzywanego przez niektorych politykow w minionej kampanii wyborczej, ale przeciez nie maja na niego wylacznosci). To na pewno jest Pani szczesliwa rola! Poza osobistymi wspomnieniami sprzed 18 lat ma Pani nazbieranych setki innych wrazen zwiazanych z SV, ta rola zrosla sie z Krystyna Janda. Bo jest Pani w niej tak wiarygodna, ze gdy na koniec spektaklu (ktory obejrzalam zaledwie dwa razy, ale zamierzam jeszcze w przyszlosci znowu sprawic sobie te przyjemnosc jak tylko wroce do kraju) zwraca sie Pani do widowni (niby lezakujac, a naprawde przekazuje Pani widzom wazne, zyciowe tresci) to zapominam, ze to sztuka teatralna i ze ma autora - odbieram po prostu refleksje i dobre rady madrej, doswiadczonej zyciowo kobiety! Kobiety, ktorej sie powiodlo, ktora odwazyla sie zmienic swoj los i jest teraz szczesliwa. Kobiety, ktora daje przyklad, z ktora zenska widownia sie identyfikuje, ciut zazdrosci, ale najwiecej to podziwia! A meska czesc widowni, czesto "przyprowadzona" do teatru Polonia przez swoje polowki, nareszcie cos zaczyna rozumiec, kapowac o co chodzi przeciwnej plci we wspolnym przeciez, razem dzielonym malzenskim zyciu... I bardzo dobrze, ze tak wychowawczy skutek ma Shirley. Dzieki niej (i Pani) ludzie sa szczesliwsi, nie tylko przez te dwie godziny w teatrze, ale (co wazniejsze) cale lata potem! To jest fenomenalne, ale zarazem proste i oczywiste. Shirley Valentine odpowiada na zapotrzebowanie spoleczne w kazdym kraju, jest uniwersalna, a w Pani wykonaniu to mistrzostwo! Dziekuje za te role i gratuluje. I pozdrawiam serdecznie