Szanowna Pani,
i ja chciałam sie przyłączyc do gratulacji za "Lament"
miałam przyjemność trafić chyba na jeden z początkowych o ile nie pierwszy spektakl i było to dla mnie ogromne przeżycie!
błąkałam się zrezygnowana po pracowitym dniu po w okolicach placu Konstytucji poszukując, w zupełnie jakiś nieskordynowany sposób kogoś, kto podobno pracuje w tamtejszej kawiarni, żeby rozwikłać równie karkołomny (jak same poszukiwania) problem ze zgubioną torebką...
niestety zarówno torebka jak i poszukiwana osoba okazaly się dla mnie nieosiągalne:/ i tak wracałam wymeczona zastanawiając sie czy wszystko musi byc zawsze takie "nieelegancko" dziwne, i czy to tak ciężko faktycznie bedzie dalej... bo jako swieżo upieczona magister zderzam sie boleśnie wlaśnie z powagą planów i rzeczywistością... i tak, wymięta tym dniem, idę idę idę...
kiedy moją uwagę przykuło jakieś zbiegowisko....
to wspniałe kiedy można dosłownie zderzyć się z czymś takim w środku szarości chodnikow, kiedy okazuje się, że nie wszystko musi być tak potwornie obojętnie transparentne
wywarło to na mnie wszystko duże wrażenie, zarowno treść (dramatyczna klaustrofobia sytuacji - straszne ), cały...hmmm"przygodowy wymiar" dnia
jak i sam proces przedstawienia ( Pani w roli suflera; ja wiem, że to zupełnie banalne ale dla mnie-która nie miała okazji nigdy teatru od "kuchni" podpatrzeć- było to bardzo intrygujące takie nakładanie się tesktu i jego ożywanie w interpretacji, element uniwersalny i przekształcalny, przenikanie słów przez codzienny popoludniowy gwar tego miejsca, rozbieganie się w przestrzeni, przekazywanie ich, jakby tkanka tekstu tworzyła się zlewając z otoczeniem - to było przyjemnie i wyraznie widoczne, pradoksalnie dalekie od jakiej dosłowności, a przez to gdzieniegdzie nawet groteskowe i jakoś w tym bezpośrednie; ... ja wiem że to co pisze jest najpewniej bardzo nieodkrywczym wywarzaniem dawno otwartych drzwi... niestety ciagle mi się zdarza z jakaś absolutną pasją wywarzać to co dawno otwarte i wiadome ... proszę o wyrozumialość dla tej wiadomości bo wiem, że to może byc męczące dla osoby tak wszechstronnej jak Pani )
...oj rozpisalam się strasznie a właściwie wszystko sprowadza się do tego, że chcialam Pani bardzo podziękować za wrażenia tamtego popoludnia,
za Pani pracę i inwencję
... choć to zabrzmi jakoś dziwnie patetycznie, ale... dzięki "Lamentowi" nie poczułam się "wypluta" przez miasto choć dzień dawał mi do tego pewne podstawy:))
Pozdrawiam Panią bardzo bardzo serdecznie
i życzę powodzenia
ania