Pani Krystyno!
Jeździ Pani po całej Polsce i gra swoje role w najróżniejszych teatrach. Wczoraj była Pani z „Uchem...” w Rudzie ¦ląskiej, dwa tygodnie temu w Krakowie. I tak mnie zaczęła pewna rzecz nurtować. Chciałabym zapytać, czy publiczność jest wszędzie taka sama, równie wymagająca? Czy trudniej gra się we własnym teatrze, czy jednak u siebie to zawsze w „domu”. A może miejsce nie ma żadnego znaczenia, a publiczność za każdym razem reaguje inaczej, z innych tekstów się śmieje, w innych momentach wzrusza? I czy w ogóle dla aktora ma to jakieś znaczenie?
Pozdrawiam i ściskam gorąco! :)
Marta Więcławska
PS. Mam nadzieję, że nareszcie może Pani trochę odetchnąć. Życzę dużo spokoju i szybkiej regeneracji sił, i proszę się nie przejmować tym, co ludzie anonimowo wypisują w necie, bo zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony, zazdrosny, a liczy się przecież to, ile dobrego robi Pani dla tysięcy ludzi i ile, dzięki Pani, na naszych twarzach pojawia się uśmiechów :) Serdecznie dziękujemy!
I U¦MIECHAMY SIę DO PANI!! :) :)