„Shirley” boska, niepowtarzalna, naładowała mnie energia, optymizmem, chciałabym sięgnąć na scenę i wyrwać jej odrobinę siły, zdecydowania i ... śmiechu. Taki śmiech ze sceny w teatrze słyszałam pierwszy raz.
„(...) i nie mogę skojarzyć ze jakbym mu powiedziała, to bym teraz nie jechała!” O! A kiedy ja wreszcie skojarze i przestanę powtarzać błędy, których mechanizm rozumiem już od lat?.. Staram się, naprawdę coraz bardziej, także dzięki Pani!
„Ucho..” straszne! dwie noce spać nie mogłam, przezywalam, rozmyslalam, Pani kreacja- jak można do tego stopnia panowac nad publicznoscia!?! Pierwsza polowa zdania – widownia smieje się w glos, po chwili jeden gest, nieuchwytna zmiana tonu i - pod koniec tegoz zdania – placz i odraza do samej siebie za wczesniejsza beztroske. („Czy oni widza ze ja jestem Serbka?!”... Cholera, widzialam to pol roku temu i nie moge się otrzasnac!) A w nastepnym wersie znowu smiech, nieopanowany, bo Tonka, bo aktorka, bo Krystyna Janda tak chce!
„Namiętność” w poznaniu, pulsujaca, gwaltowna! Plynnosc kwesti, gestow, emocji, przyczyn i skutków, w tym widac Pani rezyserie, Teatr Nowy jest w ogole swietny, bardzo swietny, ale TO przedstawienie, jest o klase wyzej od calej reszty.
Kobieto! to co ty robsz w teatrze, to nie do pojecia, PRAWDZIWE, twoje postacie sa BARDZIEJ ZYWE niż niektórzy ludzie, których znam!
A do wypolnoty mam taka uwage:
LUDZIE, zamiast protestowac IDZCIE DO TEATRU! Nie umrzecie od tego a może się ockniecie i ozyjecie!
pozdrawiam