PUBLICZNO¦CI NIE TRZEBA NAMAWIAć BY GRAŁA
"Skok z wysokości" zakończy 9. Wakacyjny Przegląd Przedstawień w Teatrze Rozrywki
Rozmowa z Krystyną Jandą
Aleksandra Czapla: Spektakl "Skok z wysokości" teatru Polonia każdego wieczoru ma inną obsadę, bowiem zmienia się publiczność. Dlaczego zdecydowała się Pani na tak bliski kontakt z widzem?
Krystyna Janda: Po pierwsze - myślałam, że taki rodzaj zabawy może się ludziom spodobać, po drugie - jest to pewien eksperyment, po trzecie - sama czułam potrzebę bycia z tymi, którzy kupują bilety do naszego teatru. Odbyłam w życiu tak wiele spotkań i wieczorów z publicznością, które nie miały sztywnego scenariusza, że postanowiłam ten specyficzny kontakt i żywiołowość wprowadzić do mojego teatru. Zawsze chciałam zaprzyjaźnić się z moją publicznością i zaprosić ją do wspólnego grania. Teatr Polonia tego potrzebuje i ten sezon tego potrzebował.
Jak to jest: zagrać z Krystyną Jandą?
- Zwyczajnie, po prostu patrzymy sobie w oczy i dialogujemy. Zawsze myślałam, że gdybym była wykładowczynią w szkole teatralnej, to grałabym ze studentami. Przez rok wykładałam piosenkę, ale to jest coś zupełnie innego. Na zajęciach aktorskich gralibyśmy wspólnie od pierwszych zajęć. Teraz robię to z publicznością.
"Skok z wysokości" miał premierę zaledwie 11 dni temu. Czy publiczność podchwyciła pomysł?
- Spektakl od początku był pomyślany jako propozycja wakacyjna, eksperyment, w którym czynnie udział bierze 26 osób z publiczności. Nie wiedzieliśmy, jakie będą reakcje. Udało się - ludzie kupują bilety i od razu chcą sobie zapewnić którąś z ról, a graliśmy sztukę dopiero kilka razy. Stała się rzecz odwrotna od tej, której się obawialiśmy - publiczności nie trzeba namawiać, by grała. Przeciwnie, są osoby, które przychodzą drugi raz, by zagrać kogoś innego. Okazało się, że polska publiczność jest przygotowana to tego typu zabawy i chce w niej uczestniczyć. A przyznaję, że nie jest to łatwe zadanie. Oni nie mają zapisanych moich kwestii, tylko własne. Muszą śledzić akcję, by w odpowiednim momencie włączyć się do gry. Zaskoczyło mnie nie tylko to, że widzowie świetnie czytają, ale że interpretują tekst. Nie zdarzyła się osoba, która by się nie zaangażowała w to, co robi, niezależnie czy jest to duża rola, jak np. męża i syna, czy to tylko jedno zdanie do odczytania. Każdy wieczór to nowy eksperyment. Jestem bardzo ciekawa dzisiejszych spektakli w Chorzowie. Zapraszam, by się odważyć i skoczyć z wysokości, wskoczyć w ten spektakl i zagrać wspólnie ze mną.
Na jakie role może liczyć dziś wieczorem chorzowska publiczność?
- Jest ich sporo, dokładnie 26. Jest potrzebny np. gruby facet w czepku, dzwonek, telewizor, kobieta topless, pan z wąsami, policjant, szef ośrodka wolontariuszy, pierwszy turysta z Meksyku, drugi turysta z Meksyku, Grek, żaba itd.
Rozmawiała Aleksandra Czapla
Gazeta Wyborcza Katowice
26 lipca 2006