Serdecznie pozdrawiam Panią Pani Krystyno. Jestem stałą czytelniczką Pani dziennika i wielką fanką Pani talentu. Dzis odważyłam sie zarejestrować, żeby podzielic sie swoimi przeżyciami właśnie na temat lęku wysokosci.
Uwielbiam góry. Tą miłość zaszczepił we mnie i dzieciach mój mąż. Z małymi dziećmi wędrowaliśmy po naszych Tatrach. Dzieci urosły. Po górach wędrujemy w innych terminach. Lęk wysokości miałam od dziecka. Ale zgodnie z zasada "dotknij leku" a minie, zachwycałam się naszymi wędrówkami, górami, byciem ze soba. Upalny, słoneczny dzień. My wedrujemy szlakiem z Morskiego Oka do Doliny Pięciu Stawów przez Szpiglasową Przełęcz. To co przeżyłam na Szpiglasowej Przełęczy nie da się opisać. Tam wysoko na górze przypięło mnie po prostu do skalnej ściany. W oczach przerażenie, strach. Nie zejdę, zostanę tu na zawsze. Mąż próbuje odwrócić moją uwagę. Prosi o żebym zrobiła mu zdjęcie. Ma zdjęcie z nogami jakiejś pani za swoimi plecami, zamiast gór. Brakuje mi powietrza. Mąż pokazuje mi jak będziemy schodzic "zobacz nie trzymam się nawet łańcuchów, dasz radę". Czarno przed oczami. I przez głowę przebiega myśl "przyleci helikopter i ja będę mysiała zapłacić". Kochani minęło wszystko! Zeszłam, przysięgam nie jestem sknerą.... Pozdrawiam ciepło mimo gorąca