Pani Krystyno!
właściwie to powinnam napisać do Wyborczej, gdzie ta pani sie tak żaliła, że po bilety musi specjalnie jechać do śródmieścia i w związku z tym odczuwa taki dyskomfort... bo tu pewnie tego listu nie przeczyta... no ale już....
20 czerwca byłam w Polonii na Shirley; tydzień wczesniej przyjechałam do Warszawy autostopem prawie 150 km, kupiłam sobie bilet i równiez autostopem wróciłam do domu; w dniu spektaklu równiez autostopem przyjechałam do teatru, obejrzałam spektakl i z powodu późnej pory nie mogłam juz wracać stopem wiec w ogrodzie Saskim , na szczęście nie sama, poczekałam do 4 rano i pierwszym pociagiem (osobowym z przesiadką, żeby było taniej) wróciłam do domu; nie piszę tego po to, by podkreślić swoje "poświęcenie", ale po to, że jak chcę iść do teatru, to robię co trzeba, żeby tam pójść i już...
u nas w Łodzi mamy w Teatrze Jaracza monodram Bronisława Wrocławskiego "Sex, prochy i rock`n roll" grany nieprzerwanie od , zdaje się, 9 lat; bilety na ten spektakl są sprzedawane ok. 1,5 miesiaca wcześniej; rezerwacji nie ma, po prostu trzeba przyjść wtedy z gotówką do kasy i kupić bilet; zwykle "rozchodzą się" w ciagu 2 dni; następna szansa na bilet za nastepne 1,5 miesiąca; i jakoś nikt nie narzeka.....
to była moja druga Shirley; grała Pani jakoś tak inaczej, pewnie każdy spektakl jest inny, w końcu to monodram; szczególnie podobał mi się fragment dot. syna Shirley, grającego rolę św. Józefa w przedstawieniu szkolnym... grała Pani tak..... CAŁĄ SOBĄ!!!! i w ogóle miałam wrażenie, że znakomicie się Pani bawiła na scenie; poprzednio byłam w Boże Narodzenie, Shirley zmieniła płaszcz i spodnie; mam nadzieję, że strój w 2 akcie sie nie zmieni... bo Shirley , moim zdaniem, właśnie taka powinna być: jasna, radosna, świetlista... na końcu kiedy światła gasną powoli.... widac już tylko ją, taką pełną blasku...
dziękuję