Dzień Dobry
Mam na imię Piotr. Mam 25 lat i mieszkam w Lublinie. Chciałbym odnieść się do fragmentu Pani "Dziennika". Jest Pani moją sojuszniczką w pewnej bardzo ważnej dla mnie sprawie. Chodzi o następującą rzecz. Z powodu komunizmu ludzie w Polsce i na Zachodzie nie są tacy sami. Mam na myśli wszechobecne na Zachodzie, bardzo przyjazne i pozytywne nastawienie, do każdego pierwszy raz w życiu spotkanego obcego człowieka. Natomiast w Polsce jest dokładnie odwrotnie i ok niech tak będzie. Ja tego nie zmienię i w związku z tym aż tak bardzo się tym nie przejmuję. Natomiast jest jedna rzecz, która rozpala mnie do czerwoności. Chodzi o moje koleżanki mówiące: "Tamtym ludziom bardzo wiele brakuje do nas. Będą musieli się od nas jeszcze długo uczyć" albo "To podaj mi chociaż jedną rzecz, która jest dobra na Zachodzie". Inna koleżanka: "Niestety. Ona ma rację." Itd. Itd. Itd. Chodzi o to, że ludzie, którzy tworzą zło, które tutaj jest, nie mają o nim pojęcia i w dodatku wydają się sobie świetni. Nie mogę tego znieść. Bardzo się tym przejmuję. Te osoby nie dadzą się nigdy do niczego przekonać. Na szczęście jest gdzieś świat, w którym wszystko jest takie jakie powinno być. Tylko mnie w nim na razie nie ma.
Oto framenty Pani "Dziennika":
Podczas każdego najbardziej banalnego kontaktu z drugim człowiekiem, patrzę tu na ludzi, i jedna rzecz jest wszechobecna i obezwładniająca - uśmiech. Uśmiech bez powodu. Ot tylko uśmiech. Odpowiedź na spotkanie wzrokiem. Uśmiech od niechcenia. Uśmiech jako kropka, myślnik, przecinek. Otwarcie i zamknięcie cudzysłowu. Uśmiech jako sposób, styl, naturalna konieczność, odruch. To potęga!
Wczoraj pojechałam moim wypożyczonym rowerem do właściciela wypożyczalni, żeby zrobić korektę wysokości siodełka. Widząc mnie już z daleka wyszedł on ze swojego zakładu i uśmiechając się szeroko z daleka krzyknął: "Coś sie stało? Coś się zepsuło? Wymieniamy rower?". Wołał naprawdę radośnie. Stanęłam zdumiona. Nie jest zły? I nie myśli, że jadę z reklamacją i będę się awanturowała, że coś ma złego ten rower albo on przygotowując go dla mnie zrobił coś źle. Oszukał mnie? Nabrał? Jestem niezadowolona? Naprawdę tak nie myśli? Czułam się dziwnie i nieswojo. Byłam "pozytywnie rozczarowana", ponieważ to ja jadąc mimowolnie myślałam, że będzie miał mi za złe, to że tyle mu zajęłam czasu wypożyczając ten rower, a teraz znowu będę mu zawracała głowę.
To niby drobiazg. To wszystko tu to drobiazgi. Ale tak mnie to za każdym razem, od początku pobytu tutaj, "zatrzymuje w locie", tak mnie to uderza, że nie mogłam o tym nie napisać.
Dookoła nas w domach dużo ludzi z psami. Te psy jakoś też tu nie szczekają. Ani w nocy. Ani rano. Ani w ciągu dnia. Coś niesamowitego. Kiedy przechodzę koło ogrodzenia domu za którym stoi pies, ten pies tutaj z zasady macha do mnie ogonem w ciszy i moim zdaniem uśmiecha się. Co to jest? W Milanówku wszystkie psy gotują się ze wściekłości, na widok przechodzących po drugiej stronie ludzi.
Tam były też kawałki o Polsce. Nie chcę ich teraz przytaczać. Zgadzam się z nimi. Jest Pani moją sojuszniczką. Dziękuję. Kilku osobom wyślę Pani tekst. Już kiedyś to zrobiłem. Do listu dołączam Pani piękne zdjęcie.