Codziennie coś wysyłałam, zrobił się bałagan, zebrałam wszystko razem... a nóż widelec to Panią zainteresuje....a jak nie Panią to może Panią Kasię...
Katarzyna Figura
Realizacje repertuarowe:
Badania terenowe nad ukraińskim seksem (reż. Małgorzata Szumowska)
WYZWANIE
- "Badania terenowe nad ukraińskim seksem" to tekst, do którego - tu nie mam wątpliwości - należy podejść w sposób niezwykle szczery, bez hipokryzji, wywlekając z najgłębszych zakamarków wszystko to, co człowiek myśli o sobie samym, o świecie, o innych ludziach - mówi warszawska aktorka KATARZYNA FIGURA.
Ma teraz świetny czas. Po znakomitej roli w "Alinie na Zachód" w Teatrze Dramatycznym Katarzyna Figura przygotowuje teraz monodram według książki Oksany Zabużko "Badania terenowe nad ukraińskim seksem" w Teatrze Polonia. Młoda ukraińska poetka Oksana z pozoru bardzo dobrze odnajduje się w Ameryce. Wykłada na uniwersytecie, wydaje książki, robi karierę. Ale to wszystko tylko pozory. Cały czas czuje się "obca". Nie umie oderwać się od wspomnień ze swojego "zniewolonego" kraju, "w którym z ludzi robi się donosicieli i agentów", od swojej własnej historii. Nie potrafi cieszyć się życiem. Myśli o samobójstwie... Oksana Zabużko nazywa swoją opowieść "postkomunistyczną psychoanalizą narodową". Autorka próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak życie w zakłamanej rzeczywistości paraliżuje intymne związki międzyludzkie. Jak system totalitarny nieuchronnie wpływa na ludzką psychikę. Dla aktorki Katarzyny Figury, która ostatnio poraziła widzów dotkliwą i szalenie intymną rolą w spektaklu "Alina na Zachód" - zagrała matkę, okaleczoną przez życie kobietę, która mimo wszystko cały czas walczy o swoje szczęście - ten tekst to kolejne wielkie wyzwanie aktorskie.
Zaprasza Katarzyna Figura: - "Badania terenowe nad ukraińskim seksem" to tekst, do którego - tu nie mam wątpliwości - należy podejść w sposób niezwykle szczery, bez hipokryzji, wywlekając z najgłębszych zakamarków wszystko to, co człowiek myśli o sobie samym, o świecie, o innych ludziach. Książkę Oksany Zabużko czytałam długo. Zajęło mi sporo czasu, aby w nią wejść, wejść w ten świat. Może dlatego, że tu wchodzi się bardzo głęboko. Na sam dół. A później dość trudno z tego dołu się wydostać. A może to tylko mój indywidualny odbiór. Temat jest szczególny. Zabużko konfrontuje dwa światy, które posługują się zupełnie innymi systemami wartości - Ukrainę i Amerykę. Wschód i Zachód. Ale robi to w sposób niekonwencjonalny. Przez pryzmat jednostki, poprzez opowieść konkretnej kobiety. Moja bohaterka jest osobą głęboką i skomplikowaną, co było bardzo fascynujące podczas pracy. Do tej pory nie miałam możliwości zagrania tak niekonwencjonalnej, introwertycznej postaci.
not. DOW [Dorota Wyżyńska]
"Wyzwanie"
Dorota Wyżyńska
Gazeta Wyborcza - Stołęczna nr 47 - Co Jest Grane
24-02-2006
KATARZYNA FIGURA W TEATRZE KRYSTYNY JANDY
Nową premierą w Teatrze Polonia jest monodram oparty na uznanej za pierwszy manifest ukraińskiego feminizmu książce Oksany Zabużko "Badania terenowe nad ukraińskim seksem". Książce, która przyniosła urodzonej w 1960 r. autorce sławę. Historia określana przez nią jako "postkomunistyczna psychoanaliza narodowa" przedstawia spustoszenia, których w ludzkiej psychice dokonał komunistyczny totalitaryzm. To zbiorowy portret społeczeństwa skazanego na siermiężność i bylejakość, także w sferze prywatnej i intymnej. Oksana Zabużko jest pisarką, poetką i eseistką. Pracuje w Instytucie Filozofii Ukraińskiej Akademii Nauk. Otrzymała stypendium Fundacji Fulbrighta, wykładała w Stanach Zjednoczonych. Jest autorką wielu tomików poetyckich, a także zbioru esejów "Kronika według Fortynbrasa". Jej "Badania..." zostały też wydane na Węgrzech i w Czechach. Teraz możemy je poznać w wykonaniu Katarzyny Figury. Reżyseria Małgorzata Szumowska, scenografia Marceli Sławiński.
Teatr Polonia, ul. Marszałkowska 56, tel. 0 22 622 21 32, premiera 28.02, godz. 20.
"Siermiężna intymność"
j.r.k. [Janusz R. Kowalczyk]
Rzeczpospolita nr 47
24-02-2006
FIGURA BADA UKRAIńSKI SEKS
To tekst, do którego należy podejść w sposób niezwykle szczery, bez hipokryzji, wywlekając z najgłębszych zakamarków wszystko to, co człowiek myśli o sobie samym, o świecie, o innych ludziach - mówi Katarzyna Figura przed premierą "Badań terenowych nad ukraińskim seksem"
W Teatrze Polonia trwają ostatnie próby przed wtorkową premierą. Katarzyna Figura i reżyserka Małgorzata Szumowska sięgnęły po bestsellerową powieść "Badania terenowe nad ukraińskim seksem". Kiedy autorka Oksana Zabużko przeczytała adaptację Małgorzaty Szumowskiej napisała do Teatru Polonia wzruszający list "Dostałam dreszczy, już sobie wyobrażam ludzi wychodzących z teatru ze łzami w oczach. Do cholery, jakie to smutne!".
Dorota Wyżyńska: Książka Zabużko - historia Ukrainki, która próbuje ułożyć sobie życie w Ameryce, a jednak cały czas jest pełna lęków i fobii związanych ze swoją przeszłością i swoim krajem - jest bestsellerem, a sama autorka nazywa ją "postkomunistyczną psychoanalizą narodową". Co Panią w niej zafascynowało?
Katarzyna Figura: To tekst, do którego należy podejść w sposób niezwykle szczery, bez hipokryzji, wywlekając z najgłębszych zakamarków wszystko to, co człowiek myśli o sobie samym, o świecie, o innych ludziach. Kiedy Krystyna Janda zaproponowała mi "Badania terenowe..." natychmiast sięgnęłam po książkę. Ale zajęło mi sporo czasu, aby w nią wejść, wejść w ten świat. Może dlatego, że tu wchodzi się bardzo głęboko, na sam dół. Później dość trudno z tego dołu się wydostać.
Zabużko konfrontuje dwa światy - Ukrainę i Amerykę, Wschód i Zachód.
- I robi to w sposób niekonwencjonalny. Przez pryzmat jednostki, poprzez opowieść konkretnej kobiety. Poprzez tę indywidualną opowieść konfrontuje Ukrainę, z której Oksana pochodzi, ale w domyśle, to też nasz kraj, ze Stanami Zjednoczonymi, które są emblematem Zachodu.
Co dla Pani - osoby, która też miała szansę na podobną konfrontację, wyjeżdżając na początku lat 90. z Polski - znaczy to spojrzenie na Wschód z perspektywy Zachodu?
- Znam te obserwacje. We wschodnioeuropejskich krajach ludzie zachowują się jak straceńcy, w kulturze zachodniej wszyscy są zwycięzcami. W USA obowiązuje wymuszony kodeks szczęśliwości, każdy musi odnieść sukces, na Ukrainie chodzi o to, aby po prostu przeżyć to życie. Wszystko jedno jak: upijając się, paląc, chorując, ale przeżyć. Ewentualnie można się powiesić, kiedy już życie jest nie do wytrzymania.
A Pani bohaterka? Co ją boli? Co się jej śni po nocach?
- Oksana jest poetką, intelektualistką. Jej twórczość, kreacja jest możliwa tylko dzięki miłości. Bez miłości wszystko ginie, wszystko staje się brzemienne śmiercią. Ona opisuje świat poprzez siebie, poprzez wiwisekcję własnego organizmu. A jest wytworem tego wszystkiego, co w ostatnich latach stało się z nami. Że jesteśmy okropnie samotni, nie potrafimy kochać. Choć wiemy, że tylko miłość jest w stanie obronić nas przed strachem. Dokąd się nie odwracamy, widzimy tylko same nieszczęścia. Stajemy się coraz bardziej neurotyczni. W pewnym momencie nie wiemy już, kim jesteśmy, dokąd mkniemy przez życie, pożerając samych siebie. Moja bohaterka jest osobą głęboką i skomplikowaną. Co było bardzo fascynujące podczas pracy. Wcześniej nie miałam możliwości zagrania tak niekonwencjonalnej, introwertycznej postaci.
Przedstawienie reżyseruje Małgorzata Szumowska, reżyserka filmowa, która debiutuje w teatrze. Dlaczego właśnie z nią chciała Pani przygotować ten monodram?
- Krystyna Janda, proponując mi ten tekst powiedziała: "Wybierz sobie reżysera, ja ci każdego załatwię". Kiedy padło słowo reżyser, jakoś naturalnie zaczęłyśmy szukać wśród mężczyzn. I nagle przyszło mi do głowy: dlaczego mężczyzna? Ja chcę reżysera kobietę.
Dlaczego kobietę? Bo kobiecą prozę potrafi zrozumieć tylko kobieta?
- Uznałam, że o kobiecie, o jej organizmie, o jej sposobie patrzenia na świat najlepiej opowie kobieta. Ale nie ma to nic wspólnego z myśleniem feministycznym. Oksana Zabużko została uznana za feministkę i w pewnym sensie w jej utworze są feministyczne dźwięki. Ale też bardzo ważny w tym świecie jest mężczyzna. Oksana bardzo go kocha. Kocha go aż tak, że pozwoliłaby mu nawet odejść. Do innej kobiety. Szanuje każdy jego wybór.
Jak więc doszło do współpracy z Małgorzatą Szumowską?
- Małgorzata Szumowska jest reżyserem filmowym. Nie pracowała w teatrze. To był - w moim rozumieniu - jej atut. Chciałam, aby wniosła do tradycyjnego teatru wyobraźnię filmową, aby to widowisko było bardziej współczesne. Gośka zgrupowała wokół siebie ludzi bardzo młodych: muzyków, kostiumologa, montażystę, fotografa i operatora. Mamy ekran plazmowy, na którym pojawiać się będą wytwory mojego wnętrza, mojej wyobraźni. Chciałam z Gośką pracować z różnych powodów? Jest niezwykle utalentowana, ma ciekawą osobowość, niesamowite poczucie humoru. Jest do bólu szczera i (to bardzo ważne) znacznie ode mnie młodsza. Pomyślałam, że pomoże zbudować pomost porozumienia, kładkę między moją wyobraźnią, moim doświadczeniem, moim pokoleniem a pokoleniem młodych ludzi "tu i teraz".
Powspominamy? Do teatru trafiła Pani jeszcze na studiach, ale właściwie tylko na chwilę.
- Rzeczywiście bardzo szybko. Maciej Englert zaproponował mi angaż w Teatrze Współczesnym w 1984 r., powierzając rolę Iriny w "Trzech siostrach" Czechowa. Zaraz potem zagrałam Hellę w "Mistrzu i Małgorzacie" Bułhakowa i już wtedy byłam w ciąży. Potem nastąpiła naturalna przerwa. A kiedy mój syn Aleksander miał kilka miesięcy, zagrałam w filmie hiszpańskim "Estacion Central". Po czym wyjechałam na stypendium do Paryża. Dobrze pamiętam, co powiedział mi wtedy Maciej Englert.
Co powiedział?
- Że jeśli teraz wyjadę, to już nigdy nie wrócę na polską scenę. Patetycznie? Że nie powinnam wyjeżdżać, że nie powinnam odchodzić od teatru. Ale w moim rozumieniu to nie było odejście, to było pójście dalej, dalszy rozwój.
Tęskniła Pani za teatrem?
- Przez wiele lat próbowałam wrócić na scenę, ale niekoniecznie mi się to udawało. Wbrew temu, że się o mnie pisało, że wyemigrowałam, cały czas byłam tu też. Byłam zawsze pomiędzy Europą Wschodnią a Zachodem - tak jak moja Oksana. Powrót do teatru nie był łatwy. W roku 1997 Grzegorz Skurski zaproponował mi zagranie w monodramie "Lustro", potem grałam w sztuce Grzegorza Matysika "Eksperyment", ale te spektakle - z rożnych powodów - omijały Warszawę. Być może wynikało to z tego, jak byłam wtedy postrzegana. Ciągle wiązały się z tym jakieś komplikacje, perturbacje, skandale. Zagrałam jeszcze w "Zazdrości na trzy faksy" Ester Vilar w reżyserii Jana Prochyry. Ale tak naprawdę za mój powrót do teatru uważam sztukę "Hanemann" Chwina w reżyserii Izabelli Cywińskiej w Teatrze Wybrzeże.
Powrotem na warszawką scenę jest rola Gerdy w "Alinie na Zachód" w Teatrze Dramatycznym. Rola intymna, dotkliwa.
- Paweł Miśkiewicz czekał na mnie dwa lata i jestem mu ogromnie za to wdzięczna. To był dla mnie trudny czas. Kiedy dostałam tę propozycję, jechałam właśnie do mojego chorego ojca do szpitala. Po śmierci mojego taty, nie byłam w stanie pracować. Poprosiłam o czas. Kiedy mieliśmy w końcu rozpocząć próby okazało się, że znów jestem brzemienna. Ku mojemu zdumieniu Paweł podjął decyzję, że będzie czekać. Na pierwsze próby do "Aliny na Zachód" przychodziłam z dwumiesięcznym dzieckiem. Praca z Pawłem Miśkiewiczem była doskonała, to reżyser drążący i sięgający w najmniej oczekiwane rejony. On potrzebuje aktora, który chce się otworzyć. Wyciągnął ze mnie coś, o czego istnieniu nie miałam pojęcia, że to mam.
Dla roli Gerdy w "Alinie na Zachód" ogoliła Pani głowę? To było konieczne?
- W sztuce jest zapisane, że matka jest łysa i nosi perukę, żeby to ukryć. Mężczyzna zsuwa jej perukę i kobieta zostaje obnażona. To bardzo określa tę postać. Ani ja sama, ani reżyser nie oczekiwaliśmy, że rzeczywiście ogolę głowę. I może by się tak nie stało, gdybym nie dostała propozycji zagrania w filmie "Summer Love" Piotra Uklańskiego, westernie kręconym po angielsku. Była to zupełnie inna historia, ale kobieta o imieniu Woman jest poniżana przez mężczyznę, który w końcu goli jej głowę tępą brzytwą - na miarę westernu, by ją ostatecznie upokorzyć, odbiera jej największy skarb - burzę włosów.
Pracując nad tymi dwoma projektami, zaczęłam zastanawiać się, jak czuje się kobieta, która jest łysa, jak zagrać to upokorzenie. I nagle doznałam olśnienia. Dlaczego po prostu tego nie sprawdzić na własnej skórze? Scena golenia głowy w filmie była niesamowitym przeżyciem. Trauma, eksperyment. I na pewno pomogło mi to stworzyć Gerdę. Byłoby mi o wiele trudniej wejść w tę rolę, gdybm miała plastikową perukę imitującą łysą czaszkę.
Oksana będzie mieć krótkie blond włosy. Cały czas noszę tę moją nową fryzurę dla "Aliny na Zachód". To nie jest mój nowy sposób, look czy nowe emploi. Nie chciałam po raz kolejny używać tego samego znaku. Łysa głowa zawsze coś sygnalizuje: chorobę, szaleństwo. My pragniemy, by Oksana była zupełnie normalną, zwyczajną kobietą, tylko odrobinę rozjechaną przez mężczyznę i system. Lubię ją. Naprawdę lubię Oksanę.
Teatr Polonia - "Badania terenowe nad ukraińskim seksem" Oksany Zabużko, przekład - Katarzyna Kotyńska, adaptacja i reżyseria -Małgorzata Szumowska, scenografia - Marceli Sławiński, kostiumy - Katarzyna Lewińska, muzyka - Adam Walicki i Marcin Rychter, występuje - Katarzyna Figura. Premiera 28 lutego o godz. 20.
"Figura bada ukraiński seks"
Dorota Wyżyńska
Gazeta Wyborcza - Stołeczna nr 48
25-02-2006
POLSKO-UKRAIńSKIE BADANIA TEATRALNE
Dziś [28 lutego] w Teatrze Polonia premiera monodramu na podstawie słynnej książki "Badania terenowe nad ukraińskim seksem". W roli głównej - Katarzyna Figura.
Teatr Polonia oferuje to, czego trudno szukać w innych teatrach, które wolą sięgać albo po sprawdzoną klasykę, albo po repertuar rozrywkowy. Krystyna Janda postawiła na współczesne teksty pisane przez kobiety, co nie znaczy, że wyłącznie dla kobiet. Jest to literatura ambitna, drapieżna, zahaczająca o politykę, mocno osadzona w rzeczywistości. Tak było w przypadku bałkańskiego tekstu "Ucho, gardło, nóż", tak jest i przy okazji najnowszej premiery "Badania terenowe nad ukraińskim seksem" Oksany Zabużko.
Psychoanaliza Wschodu
Sztuka powstała na podstawie książki, która przez krytyków została określona mianem pierwszego manifestu ukraińskiego feminizmu, a przez samą aktorkę postkomunistyczną psychoanalizą narodową. Wiwisekcja, której na oczach widzów dokonuje bohaterka, dotyczy jakości relacji międzyludzkich, miłości i seksu oraz jakości życia ludzi zepchniętych na kulturowy margines, w końcu zderzenia kultury Wschodu i Zachodu.
Spektakl z figurami
Janda do swoich spekta kii wybiera aktorki sprawdzone i wybitne. Odtwórczynią roli głównej bohaterki w "Badaniach..." jest Katarzyna Figura. Aktorka mówi o swojej postaci, że to kobieta introwertyczna, skomplikowana i głęboka. Swoją historię snuje, konfrontując doświadczenia wyniesione z Ukrainy, Włoch i Stanów Zjednoczonych. Spektakl wyreżyserowała jedna z najzdolniejszych reżyserek młodego pokolenia - Małgorzata Szumowska, autorka m.in. filmu "Ono". Bestseller Zabużko "Badania terenowe nad ukraińskim seksem" Oksany Zabużko opisują spustoszenia, jakich dokonał komunizm i totalitaryzm w ludzkiej psychice. To portret społeczeństwa skazanego na siermiężność i bylejakość także w sferze prywatności i intymności. Książka stała się narodowym bestsellerem, wielokrotnie wznawianym.
"Polsko-ukraińskie badania teatralne"
Iza Głowacka
Metropol nr 40
28-02-2006
TOKSYCZNY SEX
- Utwór ma silny wydźwięk feministyczny - kobieta oskarża w nim mężczyznę, a szerzej zarzuca światu instrumentalizm. To jeden z istotnych elementów tekstu. Drugim jest ironia autorki wobec siebie, ale też wobec feminizmu - mówi reżyser MAŁGORZATA SZUMOWSKA, przed premierą "Badań terenowych nad ukraińskim seksem" w Teatrze Polonia w Warszawie.
Jolanta Gajda-Zadworna: Kto namówił Cię na reżyserski debiut na scenie Krystyny Jandy?
Małgorzata Szumowska: Kaśka Figura. Jakiś czas temu proponowała mi współpracę, ale nie mogłyśmy znaleźć odpowiedniego tekstu. Kiedy dostałam do przeczytania książkę Oksany Zabużko, po pierwszych dwóch stronach wiedziałam, że chcę to robić.
Co Cię przekonało do "Badań terenowych nad ukraińskim seksem"?
- To tekst napisany drapieżnym językiem. Z punktu widzenia kobiety. Z jednej strony, opowiada o toksycznym związku z facetem, jest realistyczny, chwilami wręcz fizjologiczny. Z drugiej, odnosi się do uniwersalnych zagadnień. Pokazuje świat pozbawiony miłości, a więc bez sensu.
Autorka sięga też do polityki.
- Nazywa swoją książkę "postkomunistyczną psychoanalizą narodową". Podsumowuje w niej totalitaryzm, komunę na Ukrainie. Łączy się to z polskimi doświadczeniami.
Powieść Zabużko uznawana jest za manifest ukraińskiego feminizmu. To był walor?
- Oczywiście. Utwór ma silny wydźwięk feministyczny - kobieta oskarża w nim mężczyznę, a szerzej zarzuca światu instrumentalizm. To jeden z istotnych elementów tekstu. Drugim jest ironia autorki wobec siebie, ale też wobec feminizmu. Zabużko mówi, że choćby nie wiadomo ile staników feministki spaliły, to od masturbacji czy używania gumowego członka nie przybędzie ani wierszy, ani dzieci.
Ostro.
- I niejednowymiarowo. Brak dziecka to kolejny ważny motyw. Bohaterka mówi, że dziecko jest kotwicą, która trzyma przy życiu.
Na ile temat i forma "Badań..." mieszczą się w specyfice teatru Polonia?
- To odważna scena. Przekonałam się o tym, kiedy zobaczyłam "Ucho, gardło, nóż" w reżyserii Krystyny Jandy. W naszym spektaklu bohaterka mówi dosadnie, często ordynarnym językiem, ale czemuś to służy.
Obie z Katarzyną Figurą wyrosłyście z kina. Czy to będzie widać na scenie?
Spektakl jest na swój sposób multimedialny. Wykorzystuje muzykę Adama Walickiego i Marcina Rychtera. Na telewizorze, który udaje obraz, przesuwają się fotografie prezentujące strzępy wspomnień bohaterki.
Film pojawia się w tle?
Trochę tak to wygląda. Również środki wyrazu, których używa Kaśka, często są bliższe ekranowi niż scenie. Chcemy, żeby jej bohaterka była zwykła. Jeśli pojawiają się teatralne gesty, to w zamierzony sposób wmacniamy je, wykorzystujemy je do przerysowania sytuacji, obnażenia jej teatralności.
Dlaczego w teatrze łatwiej się dziś porusza trudne tematy niż na ekranie?
- Kiedy dostaję tekst do adaptacji teatralnej, wyciągam z niego to, co najostrzejsze, najmocniejsze. Scenariusze wielu z nas pisze dla siebie.
I dochodzi do autocenzury?
- Filtrujemy je przez siebie, zastanawiamy się, czy nie za ostro przedstawiamy bohaterów. Chętniej pokazujemy wrażliwość niż brutalność.
Czy teatralne doświadczenie sprawi, że Twój następny film będzie odważniejszy?
- "Ono" było odważne! Niekomercyjne. Opowiadałam w nim, co mi w duszy gra. Bez strachu. Natomiast sceniczne spotkanie z Kaśką Figurą wpłynie na moją pracę z aktorem. To ciągłe ścieranie się, konflikty są bardzo kreatywne. Teatr pokazał mi też, jak ważne jest zakończenie. Miałam z nim problemy w filmach. Kończyłąm je podwójnie lub potrójnie. Tu zdecydowałam się wyrzucić kilka scen, które lubiłam. Dokonałam czegoś na kształt montażu filmowego, tyle że w teatrze i na żywo. To doświadczenie przyda się w następnym filmie.
Jakim?
- Zacznę od tego, że "Ono" po otrzymaniu nominacji do Europejskiej Nagrody Filmowej, będzie wprowadzone do niemieckich kin. W 45 kopiach! Niemieccy producenci uznali to za sukces i zamówili u mnie kolejny scenariusz - "33 sceny z życia". Chciałabym ruszyć ze zdjęciami jesienią.
"Toksyczny seks"
Jolanta Gajda-Zadworna
Życie Warszawy nr 50
28-02-2006
FIGURA WYSKAKUJE Z FIGURY
"Badania terenowe nad ukraińskim seksem" w reż. Małgorzaty Szumowskiej w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
Media oszalały na punkcie ogolonej czaszki Katarzyny Figury. Symbol seksu lat 90. ma odwagę bawić się swoim wizerunkiem. Zabawa to jednak niebezpieczna, bo grozi wciśnięciem artystki w nowy schemat. Czy do jego utrwalenia przyczyni się najnowsza rola w "Badaniach terenowych nad ukraińskim seksem" Oksany Zabużko?
Przez teatr Krystyny Jandy wojny i ludzkie nieszczęścia przewijają się niby przez obóz uchodźców. Po kilku miesiącach działalności scena dawnego kina Polonia dała się poznać jako miejsce, gdzie głos kobiet brzmi mocno, oskarżycielsko i szczerze. Już pierwszy monodram pokazał, że historia nowoczesnej Europy będzie tu wywoływana z imienia i nazwiska, czytana przez doświadczenia konkretnych ofiar.
W głośnym spektaklu "Ucho, gardło, nóż" Vedrany Rudan Janda wykrzyczała spowiedź Tonki, Serbki zmuszonej przez wojnę do najgorszych poniżeń, oszustw i niegodziwości. Wydawało się, że drugi tak intensywny spektakl nieprędko się powtórzy. Nie chodziło o brak nowych tekstów, ale o znalezienie artystki z silną, wybuchową osobowością. Znana z ról demonicznych neurotyczek Janda zaprosiła więc do współpracy aktorkę sytuowaną na drugim biegunie kobiecego emploi - Katarzynę Figurę, kobietę dziecko, słowiańskiego wampa. Ze zderzenia przeciwieństw powstały "Badania terenowe nad ukraińskim seksem", historia ukraińskiej poetki Oksany Zabużko walczącej o przetrwanie w Ameryce. To sytuacja bliska aktorce, która na początku lat 90. próbowała swych sił w Hollywood. Wraz z reżyserką filmową Małgorzatą Szumowską wydobyła z tej opowieści niezwykłe, fizycznie przenoszące się na publiczność napięcie. Już pierwsza scena poraża. Wyłaniająca się z mroku Figura wlecze ociężałe ciało pod prysznic, gdzie owija głowę foliową torbą. Gdy po chwili rozpłaszcza twarz na szybie, przypomina widmo z horroru. Ale ciągnąc swój traumatyczny monolog przez nieudane małżeństwa, pseudo-miłości, pseudo-sukcesy literackie, dzieciństwo na Ukrainie i samotną wegetację w amerykańskim college'u, budzi w sobie lekką, figlarną dziewczynkę. Staje się tą samą słoneczną istotą, którą dostrzegł w niej przed laty Andrzej Kondratiuk. W halce, koszmarnych okularach i wyciągniętym swetrze prowadzi absurdalny wykład o własnej seksualności, który zaraz przełamuje cichą modlitwą na stopniach ołtarza. Figura udowadnia, że ma nie tylko ekspresyjne ciało, ale też poczucie humoru i lekkość wchodzenia w różne konwencje. To nieprawda, że jej przepustką na deski teatralne była ogolona głowa.
Aktorka biologiczna
Katarzyna Figura, polski symbol seksu, ma gładką czaszkę od kilku miesięcy, ale już poruszyła wyobraźnię mediów, widzów i reżyserów. W jednej ze scen najnowszego filmu Piotra Uklańskiego "Summer love" (western z Bogusławem Lindą i Valem Kilmerem) partner oskrobuje jej głowę za pomocą brzytwy. Ten mocny gest przypominający rozcinanie oka na filmach Bunuela otworzył oczy twórcom i krytykom. Pojawiły się określenia "aktorka biologiczna", "fizjologiczna", odważnie eksponująca brzydotę. Tak naprawdę przemiana rozpoczęła się wcześniej, od spotkania z reżyserem Markiem Koterskim na planie "Ajlawju" (1999). Koterski odkrył, że ta kobieta to dynamit, który musiał udawać świeczkę w lukrowanym torcie. Obsadzając ją w roli szalonej, ale doświadczonej Gosi, dał jej szansę, by potraktowała autoironicznie utrwalony przez lata wizerunek seksbomby. Gosię przyćmiła jednak Gabrysia - ogarnięta nimfomanią żona Siary (Janusz Rewiński) z "Kilera" Juliusza Machulskiego. Filmy weszły na ekran niemal równocześnie i w podobnej obsadzie (powtórzenie pary Figura - Pazura), a superkomedia okazała się zabójczym tłem dla nostalgicznego "Ajlawju".
Kilka lat wyciszenia Figura przerwała wrzaskiem, który z warszawskiej klatki schodowej dotarł aż do Hollywood. Krzycząc: "Łap Żyda!" w "Pianiście" (2002) Polańskiego, pokazała mroczną drapieżność pod dziewczęcą buzią. Trwająca kilka sekund scena okazała się znakiem rozpoznawczym nagrodzonego Oscarem filmu. Potem był "Żurek" Ryszarda Brylskiego, opowieść o kobiecie wściekłej na życie, uwięzionej na marginesie społeczeństwa z ciężarną, piętnastoletnią córką. - W "Żurku" musiałam przebić się przez własne szczęście - mówi Figura. - Po urodzeniu dziecka patrzyłam na świat jak na nieustannie odnawiający się cud i nie mogłam wejść łatwo w postać kobiety, której wszystko się rozsypuje. Rola Haliny zmusiła aktorkę do gry fizjologicznej, eksponującej nieporadność dojrzałego ciała. - Ten skrajny naturalizm odreagowałam w "Ubu królu" Piotra Szulkina (2002), filmie surrealistycznym, szalonym, groźnym. Rola Ubicy mnie kręciła, miała w sobie prowokację.
Preludium u Cywińskiej
Prowokacji nie przenosiła początkowo na deski teatru. Jako Hanka w "Hanemannie" Izabeli Cywińskiej (Teatr Wybrzeże w Gdańsku, 2002) zaskakiwała aktorstwem stonowanym, mocnym, dojrzałym. Ta pierwsza dramatyczna rola po dużej przerwie była jednak dopiero preludium. Na początku tego roku w "Alinie na Zachód" Pawła Miśkiewicza spotkała się z własnym obrazem z przeszłości. Grająca Alinę Marta Król do złudzenia przypomina dawne wcielenie artystki - blond dziewczę o pełnych kształtach i sennym spojrzeniu, ideał wymuskanej kury domowej z prowincji. Ale gdy ściąga perukę, okazuje się przerażającym monstrum, zabawką popsutą przez życiowe rozczarowania. Paradoksalnie najwięcej punktów zdobywała Figura nie za rewelacyjną kreację artystyczną, ale za odwagę bycia brzydką i dojrzałą w czasach wszechobowiązującego piękna i młodości. Podobny szum rozpętał się w 1999 r. wokół Stanisławy Celińskiej, która u Krzysztofa Warlikowskiego w Teatrze Rozmaitości zaczęła grać dojrzałe kobiety świadome swojej seksualności, jak Gertruda w "Hamlecie" czy tancerka peep-show w "Oczyszczonych". Figura wchodzi do teatru tą samą drogą. Wchodzi też w pewien schemat.
Może jest to także schematyczna reakcja polskiego świata artystycznego. Pozwala on niektórym artystkom zabłysnąć dopiero, gdy wystawią swoją kobiecość na ciężką próbę. Należy ostrzec jednak inne aktorki, że sama wizyta u fryzjera nie wystarczy. Katarzyna Figura jest świetną aktorką. Fakt, że dostrzeżono to dopiero teraz, to ciekawy przyczynek do badań terenowych nad polskim seksem.
"Figura wyskakuje z Figury"
Joanna Derkaczew
Gazeta Wyborcza nr 52
02-03-2006