pani krystyno
jestem juz po UCHU...i szkoda mi tego bardzo.
Zabiła Pani męża Tonki, i na koniec nam o tym powiedziała.Mąż zginął i jest bohaterem. wypowiedzenie tego na końcu,spowodowało iż widz próbuje zrozumieć dlaczego to wszystko ma miejsce, o co tej babie po piędździesiatce chodzi.Po co wrzeszczy i kurwuje, dlaczego się mota, bierze te tablety...
Pani Tonka dla mnie to swoista próba , mimo wszystko, zrozumienia tej kobiety i poniekąd, tym samym, próba usprawiedliwienia jej takiej, jaką jest.Pani Tonka jest wrażliwsza niż Tonka Vedrany Rudan. . Pani Tonka to krzyk rozpaczy, krzyk-rezultat!!!śmierci męża czyli stan uzasadniony;krzyk Vedrany Rudan, to krzyk - terapia.Tylko czy skuteczna.?
najbardziej zawiódł mnie Wrocław w momentach, gdzie trzeba było milczeć a publiczność się chichrała, tylko dlatego ze dramatycznym scenom towarzyszyło słowo "kurcze pióro",które miało spotegować tragizm...a tu śmiech,wręcz paroksyzmy śmiechu. miałam wrażenie,ze te osoby aż się poplują ze śmiechu a ich brzuchy pękną i resztki obiadu wyladują na scenie,
Myślałam co Pani musiała czuć.i było mi wstyd? Tak było. I wcale nie uważam się za lepszą.Po prostu przeczytałam tekst orginalny, śledzę Pani twórczość.Próbuje zrozumieć dlaczego akurat ten tekst stał się pani bliski.A może ci Państwo, którzy tak się zaśmiewali,przyszli się pokazać? Bo modnie jest być na Jandzie?
Nie chce zeby ten list był przesiąknięty jadem, Zapewne tylko jakaś częśc widzów nie zrozumiała tekstu...mam przynajmniej taką nadzieję...
jest pani w formie, ma Pani taką skalę głosu,że aż mnie przechodziły dreszcze,gdy górę brały emcje,gdzie na pierwszy plan wysuwał się dramat,w tej najczystszej postaci, nie pod płaszczykiem żartów.
Cieszę się że mogłam się z Panią spotkać.
Dziękuje,