Która to już była dziś "moja" Shirley... Nie wiem, nie pamiętam, ale to nieważne.... Jak zawsze cudna. Może tym bardziej doceniana, bo...... urlop-niemal wybłagany, budzik - 6 rano, ale to jeszcze nie tragedia, miejsce pobudki - Poznań i tu już zaczynają się schody ;) 300 km samochodem i jest !! Teatr Polonia jak żywcem ze zdjęć wyjęty. Pierwszy rząd i tylko jedna myśl - żeby to trwało i trwało.... Znowu samochód, 300km tym razem w śniegu i deszczu, i dom....zrobiła się 5 rano...
Znajomi pukają się w głowę, nie wierzą, że do teatru to nie "przy okazji" tylko "po prostu"... A ja tak już mam. Od kilku dobrych lat. I jakże mi z tym dobrze!! :) I zarażam !! :) Na dzisiejsze przedstawienie zabrałam brata. Jego 18 lat to może nie czas kiedy z największą rozkoszą chadza się do teartu (a szkoda!) dlatego drżałam przed "werdyktem". I jest!! I zwycięstwo!! I udzieliło się !! Pełen zachwyt !! Jakże się cieszę!!
Polonia zdecydowanie od razu zyskałą naszą sympatię - kameralnie, pomysłowo urządzone, niesamowicie miła obsługa..... chce się wracać !! Gratuluję tego gorąco, bo taka atmosfera, to sprawa ogromnie ważna, a tam jest to "coś" ....
Dziękuję za cudowny wieczór i pozdrawiam serdecznie