Szanowna Pani Dyrektor.
siedzę jak... na szpilkach, i piszę..., piszę z duszą na ramieniu, bo wiem że już niebawem Ją poznam.
Spotkamy się po raz pierwszy. Być może mnie Ona przestraszy, być może oczaruje, być może wygarnie, głosem pełnym ironii, całą prawdę o mnie i spalę się wtedy ze wstydu!
Towarzyszy mi przy tym uczucie, niepewności, i ciekawości jednocześnie.
Już o Niej słyszałem,było głośno, zarówno w telewizji, jak i w różnych publikacjach, wiem że życie też Jej nie oszczędzało, wiem że czasem jak ja, ma "doła", ale nie łamie się i wciąż gna do przodu.
Za to Ją lubię, choć tak naprwawdę przecież jeszcze Jej nie znam.
Pochodzę z Łodzi, gdzie takich silnych kobiet jak Ona bardzo brakuje, owszem ma koleżanki, kolegów z podobnym charakterem, ale to nie to samo.
Łodzianie, gdzieś się pogubili, i po roku 1990 wciąż nie mogą się odnaleść, podnieść, udźwignąć tego wszystko.
O mały włos, wpadlibyśmy na siebie, tu na warszawskiej Pradze, ale odwrócła się na pięcie, i poszła, kolejną tylko sobie znaną drogą.
Miałem nawtet Jej to za złe, ale jak czas pokazał, po raz kolejny wybrała wtedy dobrze.
Jak Ona to robi? intuicja, czy co...?
Termin naszego spotkania coraz bliżej, a ja czuję się jak przed klsówką, czy maturą! hihi
Wysoko się ceni, ale to dobrze, ma swój honor i świadomość, że swoim jestestwem pomaga innym.
Poznałem kiedyś inną, podobną, Ta to miała perfumy! Mówię Pani..! ...też była silna, ale w końcu się poddała, nie dała rady.
Reasumując, ja wiem i zdaję sobie sprawę, że Jej może się nie chcieć, że jest już tym wszyskim być może trochę zmęczona, tymbardziej teraz gdy w bliskiej perspektywie mróz i pośniegowe błoto, jednak prośba ogromna, skoro już się ze mną umówiła, niech Pani (jak Ją Pani spotka) powie, żeby była sobą, taką, jaką Ją ludzie znają, niech niczego przede mną nie ukrywa.
Z góry dziękuję, i przesyłam pozdrowienia!
Aha, na imię ma Shirley...,Pa.