Droga i Szanowna Pani Małgorzato!
Napiszę-jak już przed miesiącami-nie jestem Panią Krystyną Jandą,ale nie mogę się powstrzymać,żeby Pani nie odpisać.
Tak mnie ten list ujął...tak mnie wzruszył...
Jestem niewiele starsza od Pani syna,pamiętam swoje emocje towrzyszące poszczególnym egzaminom maturalnym...egzaminy na studia...Piszę z potrzeby serca.Ot tak,po prostu.
Życzę każdemu dziecku tak mądrej matki.Tak refleksyjnej,ale nie manipulującej,smutnej,żyjącej przeszłością...potrafiącej doceniać wspomnienia,ale zarazem umiejętnie planującej realizację marzeń...Matki,która łączy poezję i prozę życia w jednym,wielkim,kochającym sercu.Intuicyjnie wyczuwam,że Pani udaje się to osiągnąć,choć z pewnością nie jest to łatwe i wymaga od Pani nieustannej pracy nad sobą.
Tak sobie myślę,że warto by było,żeby Pani syn przeczytał ten list,który Pani napisała tutaj na forum.Przeczytał go i przekonał się jak wspaniałą ma mamę!
Proszę mi wierzyć-znam niewiele osób spośród moich rówieśników,które chętnie wbiłyby się w białą bluzkę czy koszulę i pognały na apel inaugurujący rok szkolny.Na Miłość Boską! Dwunastokrotne strojenie się na pierwszego września to mało?!?!? :-)
Wiem,wiem...dla Was,rodziców zawsze to mało...Wam jest żal tych lat,które tak bezlitośnie mijają...widzicie swoje pociechy z tornistrem na plecach i workiem od wuefu w łapkach,potem z plecakiem i w dżinsach,jeszcze później przychodzi piękna faza buntu (moi rodzice nie mieli ze mną tego problemu),pierwsze miłości,egzaminy do szkoły średniej a potem nagle budzicie się w dzień...studniówki (!) i staje przed Wami dziecko eleganckie jak nigdy dotąd...córka w wystrzałowej kreacji,syn-w lśniącym garniturze...wypachnieni,wyczesani,uśmiechnięci...ruszają na swój pierwszy dorosły w życiu bal (dla mnie był cudowny!)...a potem matura i studia w obcym (dla rodziców-kolejna tragedia) lub rodzinnym mieście...kolejnym wielkim wydarzeniem jest obrona magisterki,pierwsza praca a potem...rodzina...i koło się zamyka :-)
Napisała Pani,Pani Małgorzato w tytule swojego listu słowo "smutno",ale ono kompletnie nie pasuje do całości! Jest w Pani tyle nadziei! I ta nadzieja ujawnia się w Pani słowach! Czuć ją bardzo mocno!
To bardzo rozsądne i mądre,że Pani syn teraz podejmuje naukę w szkole policealnej a przez rok będzie się przygotowywał do egzaminów na studia i do zdania tego nieszczęsnego egzaminu poprawkowego (nowa matura jest dość koszmarnym wynalazkiem dla osób,które preferują twórcze,nieschematyczne myślenie!),który tak naprawdę będzie tylko zwykłym etapem.Na pewno zda! Ciekawa jestem,co będzie poprawiał...może mogłabym podsunąć kilka pomocnych lektur? (chyba,że to matematyka-wtedy trzeba przysiaść i liczyć,liczyć i na okrągło rozwiązywać coraz to inne zadania...to jedyna dziedzina,gdzie trzeba najwięcej ćwiczyć...liczy się praktyka! Nie da się niczego wykuć! Zresztą nie jestem absolutnie zwolenniczką zakuwania,bo to jest efektywne na bardzo krótką metę.Materiał trzeba rozumieć-wtedy zostaje na dłużej ).
To wspaniale,że Pani syn jest szczęśliwy,że kocha z wzajemnością.To uczy dojrzałości i życia.Żeby tylko nie rozpraszał się zbytnio przed egzaminami :-) ważne,że ma dla kogo żyć-dla Boga,dla mamy,dla ukochanej...z pewnością ma też przyjaciół...
Życzę Pani Prawdy i Nadziei!
Dziękuję za tak piękny,przemyślany i inspirujący list!
Jestem przekonana,że Pani Krystynie również bardzo się spodoba...tzn. przemówi do Niej...
Życzę powodzenia synowi i wytrwałości w przygotowaniach do egzaminów na studia.Proszę nigdy w niego nie wątpić,ale zawsze niech on ma drogi alternatywne w razie czego...
W imię słynnego przysłowia: "Jeżeli chcesz rozśmieszyć Boga,zacznij opowiadać Mu o swoich planach".
Pozdrawiam bardzo serdecznie i z serca życzę jak najlepiej.
Anioł Stróż
PS. Panią Krystynę Jandę uprzejmie proszę o wybaczenie,że odważyłam się odpisać Pani Małgorzacie przed Nią.