Dzień dobry!
Pani Krysiu, dziękuję za t a ń c z ą c e k o n i k i, urocze! Oczy i buzia się śmieją – same! Dziękuję również oczywiście za fotoreportaż w tym samym temacie, z 4 lipca. Takie inne coś. Bez zastanowienia mogłabym użyć słowa, które było Pani odpowiedzią na jeden z moich ostatnich do Pani listów (w temacie Międzynarodowego Festiwalu Szkół Teatralnych), a mianowicie – zazdroszczę.
Ponadto moje słowa kieruję dziś do Pani głównie z powodu, że „coś” mnie męczy... Obejrzałam przedwczoraj, czy jakoś tak..., film G O L E M.
I bardzo chciałabym poznać Pani, na jego temat, opinię.
Wg mnie – taki raczej w stylu science fiction, tajemniczy, zagadkowy. Tak naprawdę ciekawym wydaje mi się pomysł, by cały czas nie do końca było wiadomo, czy to, z czym mamy do czynienia istnieje naprawdę, czy to jakaś fikcja, czyjaś wyobraźnia. Czy dzieje się tu i teraz, chronologicznie, czy czasem nagle nie wrócimy do punktu wyjścia.... I Pani gra taka „wczesna”, że tak powiem, w klimacie takim jakimś... Lubię go. [o! a mój komputer w pełni akceptuje słowo „lubię” ;)]
Oooo! Taka myśl – skończył się sezon.... ale przecież w nowym... to już przecież pełną parą będzie Pani znowu grała! To nie będzie tylko Mała! A w Studio mogliby przestać drażnić mnie tym plakatem z M E W Y, której nie widziałam, bo w tym sezonie nie uraczono publiczności tym spektaklem, jaki by on nie był, bo pamiętam, że swego czasu wypowiadała się Pani sama o nim raczej nie w superlatywach. Ale to nieistotne. Chciałabym mieć możliwość jednak obejrzenia tej sztuki.
Sztuka. Prawdziwa sztuka. Ta na pewno będzie miała miejsce w Polonii.
Czytam tę różową M A Ł P ę bardzo powolutku... Jest pogodna. Jestem w połowie i małpa1 wydała mi się bardziej szalona i dynamiczna, w końcu „w tamtej” wyrzucała Pani szpilki przez okno.... ;) A ta jest radosna, ale na pewno nie szara, jak ta ropucha, co chciała, jak twierdziła Pani mama, rodzić w Pani lodówce i to pod Pani nieobecność! Całkiem przyjemnie mi się ją czyta. Niektóre zapisy przywołują mi natychmiast wydarzenia, jakie towarzyszyły mojemu ówczesnemu czytaniu tych fragmentów dziennika.... Tak jak z tą ropuchą. Wyjechałam akurat do domku w lesie i w łazience na poziomie piwnicy spotkałam właśnie taką ropuchę. Młoda była. Podczas ewakuacji dała susa pod stół.... i zabawa w chowanego... Ale w końcu ją wyprowadziłam... w zieleń.
Są też zapiski, które tkwią w mej pamięci jakby za ciemną i ciężką kurtyną. Może nie były dla mnie aż tak ważne. Ale dlaczego są zdjęcia, które jakby pierwsze widzę? Nie wiem.
Nic to. Rozpisałam się tym razem. A jak przebiega mordowanie się z urzędami w sprawie teatru rzecz jasna? Czy świątynia sztuki już się nam buduje?