coś miłego dla pani ode mnie!!proszę przeczytać do końca...

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

coś miłego dla pani ode mnie!!proszę przeczytać do końca...

Postprzez rayen N, 10.04.2005 16:27

Mieszkańcy mojej pamięci

KRYSTYNA JANDA

Aktorka, czasem także reżyserka. Bardzo ją lubię, wyznam już na wstępie, żeby wszystko było dalej jasne. Uważam, że jest świetną artystką, pokazującą za każdym razem inne barwy swego aktorstwa. A paleta tych barw jest doprawdy szeroka: od wewnętrznego ściszenia do tonów forte. Wszystko gra z pasją, każda rola jest ważną dla niej wypowiedzią. Każda jest też w jakimś stopniu przygodą, co przydaje im lekkości i specyficznego smaku; inna rzecz, że Janda nie grywa raczej bohaterek, od których zależą dzieje świata. Jest świetna w rolach współczesnych kobiet pełnych wdzięku i wewnętrznego dynamizmu i świetna w rolach kobiet przyszarzonych przez niespełnione nadzieje. Bez żadnego wysiłku potrafi wcielić się w czyjąś charakterystyczność, czego najlepszym dowodem była rola Marii Callas, w której aktorka daleko odeszła od siebie, zbliżając się maksymalnie do primadonny stulecia. Wydawało się, że jak śpiewaczka, ma rzeczywiście krótki wzrok i krótkie... nogi. Znakomita rola, nic dziwnego, że Warszawa, nie interesująca się przecież wcale postacią Marii Callas, waliła do teatru drzwiami i oknami. Z uznaniem patrzę jak Janda dba o swój warsztat: szczupła, zgrabna, z dobrą dykcją, w świetnej kondycji wokalnej. Mimo upływu lat, ciągle młoda, atrakcyjna, pełna wdzięku, bezpośrednia...

Pamiętam ją jeszcze ze szkoły teatralnej. Znakomicie zagrała Maszę w "Trzech siostrach" zrealizowanych przez Bardiniego w Teatrze Telewizji. Później była świetną Iriną w "Czajce" na scenie Teatru Ateneum, chyba najlepszą, jaką widziałem, a dodam, że oglądam sztuki Czechowa ilekroć mogę, nie wyłączając rzec jasna teatrów rosyjskich. Krytycy i część publiczności z dużą rezerwą przyjęli jej Medeę w Teatrze Powszechnym w reżyserii Zygmunta Hübnera. Mnie się ona podobała - Janda grała pełną wewnętrznego ognia kobietę, stawiającą wszystko na jedną kartę i walczącą o sprawiedliwość absolutną. Widząc w pierwszym akcie jej szaloną nieco bezkompromisowość, można było przewidzieć tragiczny finał. Jeśli nawet przyjąć, jak chce wielu, że była to klęska, to w moich oczach była to klęska wysokiej próby, by nie rzec - twórcza. Janda nie ponosi klęsk jałowych, z jej porażek zawsze jednak coś wynika dla interpretacji postaci. Poza tym o Medeę potknęły się chyba wszystkie aktorki, co utwierdza mnie w podejrzeniu, że jest to rola nie do wybronienia. Podobnie jak i Lady Makbet, która była największą klapą w karierze artystki.

Z kilku spotkań z Krystyną Jandą najmilej wspominam kolację w moim służbowym mieszkaniu w Grudziądzu po jej występach w tym mieście w spektaklu "Edukacja Rity". Przedstawienie to ściągnąłem z warszawskiego Teatru Ateneum do prowadzonego przez siebie Teatru Ziemi Pomorskiej. Mimo odpowiedniego nagłośnienia, publiczności starczyło bodaj tylko na jeden, czy dwa wieczory. Grudziądz to takie miasto, gdzie tłumy walą na „Trędowatą”, natomiast na teatr z prawdziwego zdarzenia, przychodzi zaledwie garstka zapaleńców. Janda na scenie nie gwarantuje tam kompletu na widowni, ale podczas pokazów kulturystycznych obojga płci urywają się balkony. Zatem jej przyjazd do tego miasta stał się bardziej faktem koleżeńskim, niż artystycznym. Podczas kolacji, w świetle świec, artystka wyglądała przepięknie i opowiadała swoje przygody z filmem niemieckim i o tym, jak "musiała odstawić do kąta" sławną reżyserkę Margaret von Trotta, która - zdaniem Krysi - nie miała pojęcia o kręconym przez siebie filmie. Przekonałem się wówczas, że Janda jest nie tylko świetną aktorką, ale również znakomitym opowiadaczem. Znalazło to potwierdzenie w jej późniejszych książkach. Jako solidarnościowcy mieliśmy sobie również wiele do powiedzenia.

Kiedyś przypomniałem Krystynie jej wędrówki z Andrzejem Sewerynem, wówczas jej narzeczonym, nadrzecznymi ścieżkami nad ¦widrem. Przytuleni do siebie stanowili bardzo ładną parę, z przyjemnością się na nich patrzyło. Wędrówki te skończyły się małżeństwem i zaowocowały w postaci córeczki - Marysi Seweryn, dziś już aktorki, ambitnie szukającej swego miejsca w teatrze i filmie. Krysia jednak nie była zbyt zadowolona z tego przypomnienia. Widać są rozdziały w jej życiu, które wolałaby jakoś przeskoczyć w pamięci, będąc dzisiaj żoną Edwarda Kłosińskiego, znakomitego operatora. Ja natomiast przypominam ich sobie, ilekroć wędruję tymi ścieżkami. Przez ostatnie lata bardzo już zarosły i często trudno się przez nie przecisnąć, ale wciąż unoszą się nad nimi wspomnienia z mojej młodości i niejedni przytuleńcy stają mi wówczas przed oczami. Widać ta rzeka sprzyjała zbliżeniom, choć nie zawsze trwałym...
rayen
 
Posty: 996
Dołączył(a): N, 27.02.2005 17:35

Postprzez Krystyna Janda Pn, 11.04.2005 07:09

Dziekuję.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja